W połowie grudnia Sejm przyjął projekt budżetu na rok 2022. Za ustawą głosowało 230 posłów, przeciwko niej było 222. Projekt ustawy budżetowej zakłada, że dochody państwa wyniosą 481 miliardów złotych, a wydatki 512 miliardów. Maksymalny deficyt powinien wynieść 30,9 miliarda złotych. Wzrost gospodarczy w przyszłym roku - wedle prognoz rządowych - ma wynieść 4,6 procent, a dług publiczny - 56,6 procent.
Dla części ekonomistów budżet nie ma kluczowego znaczenia dla wiedzy o stanie finansów publicznych. Rząd stosuje bowiem sprytną sztuczkę. Wypycha zadłużenie do zewnętrznych funduszy - Banku Gospodarstwa Krajowego i Polskiego Funduszu Rozwoju. W wyniku tego manewru setki miliardów złotych oficjalnie znajdują się poza budżetem i nie mają wpływu na deficyt - wedle metodologii krajowej. Metodologia unijna jest inna, uwzględnia już to zadłużenie.
Rząd nie zamierza też zrezygnować z nowych planów i chce się zadłużać jeszcze bardziej. W październiku Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej i Jarosław Kaczyński zapowiedzieli kolejne wydatki. Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, który ma zapewnić dalsze środki na obronność, ma być finansowany zarówno z budżetu państwa jak i wpłat z zysku Narodowego Banku Polskiego.
Czy Polska nadmiernie się zadłuża? W rozmowie z Gazeta.pl ocenił to dr Sławomir Dudek z SGH, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Faktycznie, ekonomiści Ministerstwa Finansów, a nawet sam Jarosław Kaczyński, tych, którzy się martwią o nadmierne zadłużanie Polski, uspokajają. Mówią, że kraje Zachodu są zadłużone znacznie głębiej. Tyle że dług łatwo windować, znacznie trudniej redukować. Grecja to najlepszy przykład, chociaż oczywiście dzisiaj drugą Grecją nie jesteśmy. Ale mamy szansę, by się nią stać, bo kilkadziesiąt lat temu Grecja miała taki sam poziom długu publicznego, jak Polska dzisiaj. 50 proc. PKB.
Przez dwie dekady w Grecji też ścigano się na populizm. Wiemy, do czego to doprowadziło. W Polsce ten wyścig również trwa. Gdyby w Sejmie pojawił się projekt wprowadzenia 800 Plus, to zagłosowaliby chyba wszyscy. Tak jak zagłosowali nad emeryturami stażowymi. To Grecja była pierwszym krajem, który obniżył wiek emerytalny. Chcemy iść tą drogą? To pułapka populizmu. My powinniśmy budować bufory bezpieczeństwa.
Ci, którzy twierdzili, że zadłużanie się nie przełoży się na konsekwencje, sromotnie się pomylili. Drukowanie pieniędzy jednak powoduje inflację, a niskie stopy procentowe nie są na zawsze. Rynek to widzi.
Jeszcze niedawno odsetki od naszych obligacji wynosiły poniżej 1 proc. Teraz są czterokrotnie wyższe, wynoszą prawie 4 proc. A to dopiero początek utraty naszej wiarygodności.
Nawet nie to. Najgorsze, co może spotkać rodzinę, to gdy jej głowa się zadłuża, ale nie mówi o tym innym. Nasz rząd się zadłuża, a coraz więcej pieniędzy jest już poza kontrolą parlamentu. Morawiecki wypchnął do PFR i BKG już 350 mld zł. I chce wypychać finansowanie dalej – w 2025 roku ma to już być 410 mld zł. My nie wiemy nawet, na co rząd zamierza te pieniądze wydać. Widzimy tylko salda z coraz większym minusem. Rząd wydaje pieniądze na tekturowe czeki dla samorządów, opinia społeczna nie rozumie, jak to działa. Na takie pomysły nie wpadli nawet w Grecji.