Ministerstwo Edukacji Narodowej i Nauki miało zlecić jednemu z podległych instytutów sprawdzenie, którzy studenci, doktoranci i nauczyciele akademiccy zaszczepili się przeciwko COVID-19 - twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna". Jak wyjaśnia gazeta, "sprawdzono to po numerach PESEL".
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Specjaliści, na których powołuje się "DGP", twierdzą, że informacje o szczepieniach zostały przedstawione jako dane anonimowe - statystyczne. Do ich pozyskania miały jednak być używane numery PESEL. Zdaniem ekspertów może to być nielegalne, bo działaniom takim brakuje podstawy prawnej.
Resort z takim zarzutem się nie zgadza. Zapewnia, że dane przetworzono "w celu wykonywania zadań związanych z ustalaniem i realizacją polityki naukowej państwa".
Na początku grudnia wskaźnik nauczycieli zaszczepionych przeciw COVID-19 wynosił około 80 proc. Szef resortu edukacji skomentował te wyniki na antenie RMF FM. - Będę dyskutował z panem ministrem Niedzielskim [...]. Ja nie jestem entuzjastą, najdelikatniej rzecz ujmując, przymusowych szczepień, a już w ogóle nie jestem entuzjastą, żeby przymuszać tylko niektóre grupy osób i niektóre zawody - stwierdził.
Jego zdaniem poziom wyszczepienia nauczycieli należy uznać za wysoki. Wcześniej stwierdził, że nie będzie popierał przymusowych szczepień nauczycieli. - Nie mogę zgodzić się na sytuację, w której przymus oznaczałby, że część nauczycieli, którzy nie zechcą się zaszczepić, straci pracę - stwierdził. Ministerstwo Zdrowia rozważało bowiem, by od 1 marca do pracy mogli chodzić wyłącznie nauczyciele zaszczepieni.