Ciało Michaiła Watforda znaleziono w poniedziałek 28 lutego. Na miejsce wezwano pogotowie, lekarz stwierdził jednak zgon 66-letniego mężczyzny.
Policja z hrabstwa Surrey bada okoliczności śmierci oligarchy, wykluczyła jednak wstępnie, by zgon był efektem przestępstwa.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Watford urodził się jako Michaił Tołstoszeja w Ukrainie w 1955 r. Jak informował przed kilkoma laty "Sunday Times", po upadku Związku Radzieckiego mężczyzna dorobił się na ropie i gazie. Zmienił nazwisko po przeprowadzce do Wielkiej Brytanii. Angielskie media wskazują, że oligarcha dobrze znał prezydenta Rosji Władimira Putina.
"The Guardian" podaje, że nic nie wskazuje na to, by Watford ucierpiał wskutek brytyjskich sankcji nałożonych na mieszkających na wyspach oligarchów.
Brytyjczycy mają problemy z wprowadzeniem w życie sankcji przeciwko rosyjskim oligarchom. Informatorzy dziennika "Times" ostrzegają, że nim to się stanie, miną tygodnie lub nawet miesiące. Urzędnicy i dyplomaci obawiają się pozwów i muszą zebrać materiał dowodowy, który obroni się przed sądem. A to daje bogaczom tzw. Londongradu czas, by zabezpieczyć majątki.
- Musimy zdegradować rosyjską gospodarkę - powtórzyła w czwartek w Estonii szefowa MSZ Liz Truss. Ale "Times" pisze, że praktyka jest bardziej skomplikowana. Urzędnicy i dyplomaci obawiają się wielomilionowych pozwów. - Ryzyko, że to uderzy w nas rykoszetem, jest ogromne - mówi informator gazety. Pozwy przeciwko rządowi mogą opiewać na wiele milionów funtów.
Oligarchowie mają więc czas, by uciec ze swymi pieniędzmi. - Pytają mnie, czy mogą je teraz przenieść. Ja odpowiadam: tak, to całkowicie legalne. Niektórzy powiedzą, że to zaprzecza celowi sankcji, że rząd złagodził cios - mówi w BBC Nigel Kushner z jednej z kancelarii specjalizujących się w doradzaniu bogatym Rosjanom. Nie tak łatwo jest zdemontować "Londongrad" - świat bajecznych rosyjskich fortun, pełen takich właśnie kancelarii i przepisów pozwalających na zachowanie oligarchom anonimowości - pomocnej w sądzie.
- W Londynie mamy problem, który ciągnie się od 25 lat. Kolejne rządy witały te pieniądze, świadomie nie zadając wielu pytań - mówi Polskiemu Radiu Tom Keatinge, szef londyńskiego think tanku Royal United Services Institute.
- Jakim cudem sankcjami nie jest jeszcze obłożony Roman Abramowicz? - pytał w tym tygodniu lider lewicy Keir Starmer, odnosząc się do jednego z najbardziej znanych "obywateli" Londongradu, który właśnie wystawił na sprzedaż londyńską drużyną piłkarską Chelsea.
"The Times" pisze, że podobne pytanie zadała swym urzędnikom Liz Truss. Usłyszała, że Narodowa Agencja ds. Przestępczości próbowała zebrać przeciwko niemu dowody już cztery lata temu, ale okazało się to niemożliwe. - Rządowi prawnicy stąpają bardzo ostrożnie - podkreśla informator "Timesa". Według rządowych urzędników pole manewru ogranicza im ustawa z 2017 roku, która wymaga udowodnienia, że efekt sankcji na osobę nimi obłożonymi jest "adekwatny". Według dziennika zapis ten ma być "jasnym nawiązaniem" do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
***
Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule.