Z informacji tygodnika "Der Spiegel" wynika, że ze znajdujących się w magazynach pocisków, maksymalnie 2000 sztuk nadaje się do wykorzystania. Ustalenia te oparto na raportach ekspertów niemieckiej Bundeswehry.
Broń, którą Niemcy zaoferowali Ukrainie, jest produkcji radzieckiej i pochodzi z dawnych zapasów Narodowej Armii Ludowej NRD. Jak się okazuje, pociski, które miały zostać wysłane na Ukrainę, zostały wycofane z bieżących operacji wojskowych przez Bundeswehrę w 2014 roku.
Drewniane skrzynie, w których znajdują się pociski, spleśniały do tego stopnia, że żołnierze mogą wchodzić do magazynów tylko w ubraniach ochronnych. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że aż 25 proc. z tych pocisków zupełnie nie nadaje się do użytku. Na to wskazuje lutowa ekspertyza Urzędu Zaopatrzenia, w której napisano, że dotyczy to około dwóch tysięcy pocisków.
Przeczytaj więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
Niemieckie Ministerstwo Obrony nie chciało komentować doniesień niemieckiego tygodnika. Rzecznik powiedział tylko, że "Federalna Rada Bezpieczeństwa nie podjęła jeszcze decyzji o przekazaniu pocisków Ukrainie". Bundeswehra ma zapewniać natomiast, że broń zostanie ponownie sprawdzona przed ewentualnym dostarczeniem ich na Ukrainę.
Kierowany pocisk rakietowy "Strela" ("Strzała") został opracowany w Związku Radzieckim. Miał być odpowiednikiem amerykańskiego systemu "Stinger". Same pociski służyły do zwalczania nisko lecących śmigłowców lub samolotów.