Tegoroczna waloryzacja emerytur w marcu była jedną z najwyższych w historii. Podwyżka świadczeń o 7 proc. związana jest z wysoką inflacją, która niedawno przekroczyła 10 proc. Wraca więc znów pomysł drugiej waloryzacji przeprowadzonej we wrześniu.
O drugiej wrześniowej waloryzacji mówiła Lewica oraz Platforma Obywatelska. Donald Tusk zapowiadał złożenie projektu w tej sprawie, gdy inflacja będzie dwucyfrowa. Jego partię wyprzedziła jednak Lewica, która w środę przedłożyła projekt w tej sprawie w Sejmie.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Druga waloryzacja emerytur miałaby wynosić 12 proc., co dawałoby w przypadku średniej emerytury dodatkowe 300 zł. Dla państwa byłby to koszt 10 mld zł.
To nie są duże pieniądze dla budżetu państwa. Państwo na to stać. Wpływy z VAT-u, wpływy spowodowane inflacją powodują, że państwo polskie, polski rząd ma pieniądze. Moralnym obowiązkiem tego rządu jest podzielić się tymi pieniędzmi z tymi, którzy ich dzisiaj najbardziej potrzebują
- mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Gościem programu "Money. To się liczy" był we wtorek Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego. Przyznał, że pomysł Lewicy na drugą waloryzację we wrześniu jest słuszny.
Lewica się chyba wsłuchała w głosy ekspertów, bo my jako Instytut Emerytalny o drugiej waloryzacji mówiliśmy od dawna. Wielokrotnie powtarzałem też, że druga waloryzacja jest rozwiązaniem sprawiedliwszym i uczciwszym
- powiedział Sobolewski. I wyjaśnił, że taka waloryzacja "zwiększa nam świadczenie proporcjonalnie do tego, ile wypracowaliśmy emerytury […], co jest uczciwe, bo to jest nagrodzenie tego, ile do systemu wnieśliśmy składek przez całą aktywność zawodową".
Patrząc systemowo, waloryzacja wrześniowa ma swoje uzasadnienie. 20-25 lat temu były nawet waloryzacje kwartalne, powiązane z inflacją, i były też pomysły drugiej waloryzacji powiązane z wysoką inflacją. W momencie, gdy jest ona wysoka, to waloryzacja jest zrekompensowaniem dla emerytów tej sytuacji
- tłumaczył Oskar Sobolewski.