Według ostatniej prognozy Komisji Europejskiej polskie PKB w tym roku wzrośnie o 3,7 proc., poziom wzrostu cen wyniesie z kolei 11,6 proc. Polsce nie grozi więc załamanie gospodarcze, ale nie oznacza to, że tempo wzrostu nie jest powodem do zmartwień.
- Rząd spodziewa się hamowania w gospodarce. Jak ta gospodarka wyhamuje? I w jakim tempie? My zakładamy, że to będzie hamowanie, które skończy się w tym przedziale 3-4 punktów procentowych - stwierdził wiceminister finansów Artur Soboń w trakcie XXII Konferencji Izby Domów Maklerskich w Bukowinie.
Przedstawiciel resortu odniósł się też do prognoz KE. I w tym wypadku potwierdził czekające polskie zatrzymanie tempa wzrostu gospodarki. - Nastąpi hamowanie gospodarki. Chodzi o to, żeby to hamowanie gospodarki powodowało utrzymanie wzrostu na tym poziomie, o którym tutaj mówimy, na koniec tego roku i w roku 2023 i ograniczenie inflacji i utrzymanie takiego poziomu zatrudnienia, jaki dzisiaj mamy - stwierdził.
Więcej o gospodarce przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Wiceszef resortu finansów zapewnił, że spadek PKB nie uderzy w inwestycje. - To właśnie zwiększenie produktywności, zwiększanie stopy inwestycji jest kluczem do utrzymania rozwoju. Jeśli mówimy o jakimkolwiek planowaniu wydatków, w szczególności kiedy przy tak dużych ryzykach na rynku firmy zastanawiają się, czy inwestować, wstrzymują swoje projekty inwestycyjne, jest gigantyczne znaczenie inwestycji publicznych - powiedział cytowany przez Polską Agencję Prasową.
Przeszkodą może być nie tylko niższe tempo wzrostu PKB, ale i spadek wpływów budżetowych. Rząd odnotował je już w marcu. Jak przyznał Artur Soboń podczas kwietniowego wystąpienia w Polskim Radiu, "były niższe, ale są stabilne".
Niższe wpływy wynikały, zdaniem Artura Sobonia, między innymi z rządowych tarcz antyinflacyjnych - głównie z obniżki VAT-u. Gość Programu 1 Polskiego Radia dodał, że dla budżetu jest to sytuacja "dość stabilna".
Najnowsze informacje z Ukrainy po ukraińsku w naszym serwisie ukrayina.pl