Węgrzy wysłali do Ukrainy 500 litrów wina mszalnego. "Równie ważne wsparcie jak żywność i lekarstwa"

Węgrzy nadal nie wsparli Ukrainy dostawami broni. Zamiast tego, jak dotąd wysłali na front... 500 litrów wina mszalnego. To prezent od diecezji kościelnych, ale rzad Viktora Obrana również miał wkład w podarunek.

Dotąd największe kontrowersje w sprawie wsparcia Ukrainy wzbudzali Niemcy. Długo migali się od wysyłki ciężkiego sprzętu, ale ostatecznie zdecydowali się przekazać uzbrojenie do walki z rosyjskim najeźdźcą.

Ciszej było o Węgrach. Viktor Orban znany z proputinowskiej polityki nie zgodził się na nawet na przepuszczenie przez Węgry transportu broni do Ukrainy, a co dopiero na przekazanie własnego uzbrojenia. Okazuje się jednak, że Węgrzy również przekazali pewne dary Ukraińcom, choć ich użyteczność w walce z Rosją jest zerowa. 

Zobacz wideo Gowin: Orban nie jest sojusznikiem Polski ani żadnego demokratycznego państwa

Węgry przekazały 500 litrów wina Ukraińcom

Rumuński portal Adevarul ustalił, że Węgrzy przesłali do Ukrainy 500 litrów wina mszalnego. To podarek od kilku węgierskich diecezji. W wysyłkę zaangażowało się węgierskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które zorganizowało wysyłkę do Polski. Stąd transport przejął Caritas Polska. 

Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl 

Przy wysyłce obecny był Solstész Miklós, sekretarz stanu odpowiedzialny za sprawy kościelne i stosunki z mniejszościami narodowymi. Jak powiedział, w ten sposób Węgrzy chcą wesprzeć wspólnoty religijne w Ukrainie. Wygłosił też kuriozalną opinię, że wino mszalne dla wspólnot rzymskokatolickich jest równie ważnym wsparciem jak żywność, odzież i lekarstwa. 

Mamy spór z naszymi polskimi przyjaciółmi, bo wciąż nie chcemy wysyłać na Ukrainę żadnej broni ani wojska, ale jesteśmy gotowi na każdą inną formę współpracy, dzięki której możemy pomóc 

- mówił Solstész Miklós. 

Polskę i Węgry podzieliły Kurczak i diesel

Polska i Węgry nie są w ostatnich miesiącach w najlepszych stosunkach. Jak w rozmowie z Jackiem Gądkiem tłumaczył dr Dominik Héjj, politolog z Instytutu Europy Środkowej w Lublinie, poszło o kurczaka oraz diesel, a dokładnie o regulowanie cen. - Na Węgrzech sieci handlowe sprzedawały kurczaka po cenie urzędowej, a małe sklepy zaczęły go wykupować, bo nie ma od państwa rekompensaty różnicy między ceną urzędową a rynkową. Potem sklepiki stosują różne manewry, aby przeksięgować owego "kurczaka", bo rzecz dotyczy także innych produktów, i móc go sprzedać drożej - wyjaśnia dr Dominik Héjj.

Więcej o: