24,7 proc. - tyle w maju br., w porównaniu z majem 2021 r., wyniósł wzrost cen producentów w przemyśle - czyli jeszcze zanim trafiły do hurtowni, sklepów czy kolejnych fabryk (jako komponenty, surowce itd.). Tych blisko 25 proc. to najwyższy odczyt w XXI wieku.
Tzw. inflacja producencka (PPI) traktowana jest jako wyprzedzający wskaźnik tego, co wkrótce będzie działo się z cenami dla konsumentów (to tzw. inflacja CPI). Trudno bowiem oczekiwać, aby rosnących kosztów producenci nie przerzucali przynajmniej w jakiejś mierze na klientów. W zatrważającym tempie idą w górę ceny producentów w zasadzie we wszystkich branżach. Rok do roku wyroby metalowe podrożały o ponad 45 proc., chemikalia i wyroby chemiczne o 34,5 proc., artykuły spożywcze o ponad 27 proc., a papier i wyroby z papieru o 23 proc.
Miesiąc do miesiąca (tj. w porównaniu z kwietniem br.) inflacja producencka wyniosła 1,3 proc.
Presja na dalszy wzrost cen jest wywierana także ze strony surowców rolnych. Jak (również we wtorek 21 czerwca) podał GUS, ceny skupu podstawowych produktów rolnych były w maju br. o 46,3 proc. wyższe niż w maju 2021 r. To najwyższy odczyt, od kiedy GUS podaje te dane.
Rok do roku np. pszenica podrożała o 74,5 proc., owies o 96,5 proc., a żyto o ponad 81 proc. Ostro w górę poszły też ceny żywca rzeźnego - drobiu o niemal 55 proc., trzody chlewnej o 23,5 proc., bydła aż o 61,5 proc. Do tego mleko, którego cena w skupach poszła przez rok do góry o ponad 46 proc.
Tu też wniosek jest prosty - rosnące ceny w skupach też widzimy i będziemy widzieć w cenach żywności w sklepach.
Z jednej strony dane o inflacji producenckiej czy wzroście cen w skupach rolnych są fatalne. Z drugiej, patrząc na to, co działo się w poprzednich miesiącach - nienajgorsze. Jak zauważa Łukasz Ambroziak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, maj przyniósł jednak wyraźne wyhamowanie dynamiki wzrostu cen skupu podstawowych artykułów rolnych. W porównaniu do kwietnia ceny w skupach poszły w górę o 2,3 proc., podczas gdy we wcześniejszych miesiącach taki skok miesiąc do miesiąca wynosił 15,9 proc. w marcu i 8,7 proc. w kwietniu.
Jeśli chodzi o inflację producencką, to także ekonomiści z jednej strony wciąż zauważają przyspieszenie, ale z drugiej - hamowanie impetu tych wzrostów.
W kolejnych miesiącach czeka nas wyhamowanie inflacji PPI. Ceny podstawowych surowców już teraz zaczynają spadać. Spadek popytu ograniczy aktywność gospodarczą oraz niedobory surowców. Spadek cen pomoże także wyhamować inflację w Polsce - ten efekt zobaczymy jesienią
- uważają ekonomiści z PIE.
Jeśli chodzi o inflację konsumencką w Polsce, to w maju wyniosła ona 13,9 proc. W czerwcu GUS poda prawdopodobnie znacznie wyższy odczyt, nawet ok. 15 proc. Tegoroczny szczyt inflacji powinien przyjść w wakacje lub jesienią, zwykle eksperci mówią o ok. 15-16 proc.
Co dalej? Pewne jest, że podwyższona inflacja (daleka od celu inflacyjnego NBP, czyli 2,5 proc.) pozostanie z nami jeszcze przez kilka lat. Prezes NBP Adam Glapiński mówił niedawno, że po wakacyjnym szczycie, inflacja będzie już powoli spadać. Ale innego zdania był członek RPP Ludwik Kotecki, który straszył, że na początku 2023 r. inflacja znów może wystrzelić, nawet do poziomu ok. 20 proc.