Rząd zmienia swój pomysł na wsparcie dla osób, które ogrzewają domy węglem. Pierwotnie zakładano, że Polacy kupią surowiec po z góry ustalonej cenie - 996 zł za tonę. Resztę dopłacić miało państwo. Ustawa, która wprowadzała nowy system dopłat, przeszła przez parlament w ekspresowym tempie, szybko okazało się jednak, że może być trudna do zrealizowania. Wszystko przez to, że projekt przewidywał wypłatę dopłat dla składów sprzedających węgiel z opóźnieniem i nie w pełnej wysokości. Mówiąc w skrócie: musiałyby one sprzedawać węgiel, ryzykując, że na tym stracą.
Powszechna krytyka rozwiązania sprawiła, że rząd przygotowuje kolejne. Chodzi o jednorazowy dodatek węglowy w wysokości 3 tysięcy złotych. "To rozwiązanie sprawiedliwe i równe dla wszystkich, zarówno dla tych, którzy węgiel kupili, jak i tych, którzy kupią" - zapewnia Anna Moskwa.
Janusz Steinhoff, były wicepremier i były minister gospodarki w rozmowie z Gazeta.pl przyznał, że nowy plan rządu jest nieco bardziej realistyczny od poprzedniego. - Należy go uznać za krok w dobrym kierunku. Pierwsza propozycja, która zakładała dotowanie składów węgla, była po prostu absurdalna. Była pokłosiem obietnicy, którą złożył Jarosław Kaczyński. Powiedział, że węgiel będzie dostępny po cenie zeszłorocznej - stwierdził Janusz Steinhoff.
Jego zdaniem dalsze wdrażanie pierwszego projektu związanego z dopłatami nie ma sensu. - Wyszedł z tego bubel. Nie można pisać tego typu ustaw na kolanie, bo to ośmiesza i parlament, i rząd. Powstała ustawa, którą ekspresowo i jednomyślnie przegłosowano - przy pomocy opozycji. Którą podpisał prezydent i która po kilkunastu dniach trafia do kosza - podsumował.
Zdaniem rozmówcy Next.gazeta.pl nowa ustawa też ma zasadnicze wady. - Dlaczego odnosi się tylko do osób, które ogrzewają węglem? A co z tymi, którzy wykorzystują gaz, pelet, czy nawet koks? Dla mnie to jest kompletnie niezrozumiałe z punktu widzenia zasad sprawiedliwości społecznej. I dziwię się, że minister odpowiedzialny w rządzie za te kwestie milczy. Niezrozumiałe jest też zrezygnowanie z kryterium dochodowego - stwierdził ekspert.
Zdaniem Janusza Steinhoffa rząd nie przemyślał sposobu wprowadzenia embarga na rosyjski węgiel. - Ciągle powtarzam, że rząd podjął złą decyzję. Wprowadził embargo na węgiel z Rosji zbyt szybko, bez żadnej symulacji skutków, bez ostrzeżenia Polaków, przedsiębiorców - stwierdził.
Ekonomista stwierdził, że rząd nie chciał wpisać się w koncepcję UE. - Unia przyjęła w tym zakresie racjonalną decyzję. Wprowadziła embargo ze skutkiem od lipca, które właśnie przesunięto na połowę sierpnia. Wszystkie kraje UE postanowiły się przygotować na brak węgla - stwierdził były minister.
- Kompletnie nie rozumiem, dlaczego premier Mateusz Morawiecki przyjął decyzję tak brzemienną w skutkach. Z winy rządu Polacy są niemal odcięci od nośników energii. To przykład kompletnej nieodpowiedzialności. A teraz rząd rzuca się do rozwiązywania problemu, który sam stworzył - stwierdził Janusz Steinhoff.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl