W połowie grudnia Sejm przyjął budżet na 2023 r. Oficjalny deficyt ma wynieść maksymalnie ok. 68 mld zł. W pozycji "przychody" rząd wpisał kwotę 604,5 miliarda złotych, a limit wydatków ustalono na prawie 672,5 miliarda złotych.
Czy jednak te kwoty mówią o wydatkach państwa wszystko? W rozmowie z Gazeta.pl ocenił to Piotr Kuczyński, ekonomista. - Projektowanie budżetu jest zawsze bardzo ryzykowną operacją, bo muszą w nim być zawarte wydarzenia znane i nieznane w długim okresie. Dlatego też najczęściej prawie żadne założenie budżetu nie jest w 100 proc. realizowane - stwierdził.
Szybko dodał jednak, że wydatki państwa będą znacznie większe.
Budżet na 2023 rok nie jest, w dużej części, prawdziwym budżetem państwa, bo poza budżetem będzie wiele funduszy i banków (takich jak Polski Fundusz Rozwoju, czy Bank Gospodarstwa Krajowego), co powoduje, że pod kontrolą parlamentu będzie nie więcej niż trzy czwarte wydatków
- powiedział.
Szczególnie w roku wyborczym tak być nie powinno, bo można się obawiać, że tymi niekontrolowanymi wydatkami będzie się wspomagał obóz rządzący Polską
- dodał.
To, że budżet nie odzwierciedla w pełni wydatków państwa, w znacznie mocniejszych słowach już we wrześniu komentował dr Sławomir Dudek.
Budżet państwa stał się nic nieznaczącym dokumentem. Można powiedzieć, że wchodzimy w jeden z największych kryzysów bez planu finansowego i bez sternika
- stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą" główny ekonomista Fundacji FOR. Jego zdaniem przyjęty dokument nie odzwierciedla prawdziwych wydatków państwa. - W budżecie próżno bowiem szukać planów finansowych funduszy, które generują dziesiątki miliardów złotych nowego zadłużenia - dodał.
Względem danych prezentowanych ostatniego dnia sierpnia oficjalny deficyt ma być wyższy o ok. trzy mld zł - sierpniowy dokument mówił bowiem o 65 mld zł niedoboru. Wspomniany już Sławomir Dudek, ekspert FOR, w rozmowie z Gazeta.pl podważał jednak wyliczenia prezentowane przez rząd:
PiS zniszczył system finansów publicznych. Tam już nie ma żadnych zasad, reguł i procesu
- mówił. Podobnie jak Piotr Kuczyński wskazał też, że wartość podana w budżecie nie pokazuje realnego zadłużenia, bo rząd wiele wydatków wypycha poza budżet centralny - do licznych zewnętrznych funduszy. - Rząd niby ściga mafie vatowskie, a sam ma równoległy budżet na "czeki z tektury" - ocenił Dudek. - Łączne zadłużenie funduszy wydatkujących poza kontrolą naszych posłów, naszych reprezentantów, ma wzrosnąć do 422 mld zł na koniec 2023. Jeszcze rok temu z prognoz wychodziło, że raj wydatkowy będzie rósł, ale dopiero w 2025 osiągnie 409 mld zł. - dodał.
O tym, że sam tylko budżet nie przedstawia całego obrazu dotyczącego finansów publicznych, świadczą analizy ekspertów Credit Agricole. Według zapisów zawartych w ustawie budżetowej łączne zapotrzebowanie na pożyczki brutto w budżecie państwa wyniesie 260,7 miliarda zł w 2023 roku.
Projekt budżetu nie przewiduje wielu narzędzi, po które rząd PiS ostatecznie może sięgnąć. Po pierwsze do końca 2023 r. obowiązywać będzie obecny plan antyinflacyjny. Obniżenie wpływów z VAT spowoduje utratę ponad 17 mld złotych wpływów do budżetu państwa. Prawdopodobne, że w trakcie kampanii wyborczej rząd zdecyduje o przyznaniu zarówno 14., jak i 15. emerytury oraz podwyższeniu świadczeń programu Rodzina 500 plus do kwoty 700 zł na dziecko od połowy 2023 roku. To sprawi, że wydatki państwa znacznie wzrosną - o 28 mld zł tytułem świadczeń dla seniorów i dodatkowe osiem mld na waloryzację 500 plus. Państwo podjęło już bowiem działania mające na celu zahamowanie wzrostu cen energii. W przyszłym roku będzie to kosztować budżet 57 mld złotych.
Według specjalistów Credit Agricole w porównaniu do wielkości podanej w planie budżetowym popyt na pożyczki brutto zwiększy się o 111 mld złotych i będzie wynosić 371,8 mld. Eksperci wyliczyli też koszty wariantu, w którym 14. i 15. emerytura nie zostaną jednak wypłacone, a 500 plus nie będzie indeksowane. Rząd i tak będzie musiał wtedy pożyczyć na realizację pozostałych celów 270 miliardów zł, co stanowi osiem proc. PKB. W wariantach bardziej ostrożnych wydatki wciąż będą astronomiczne. Zaspokojenie wszystkich potrzeb finansowych rządu może wymagać emisji długu na poziomie 211 miliardów zł.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl