Rząd zamierza znowelizować uchwaloną w marcu ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy. Nowelizacja przewiduje wprowadzenie szeregu nowych obowiązków dla uchodźców zza wschodniej granicy. - "Dotychczasowy okres obowiązywania ustawy przyniósł doświadczenia wskazujące na potrzebę kolejnej nowelizacji, polegającej na doprecyzowaniu niektórych przepisów, zmianie części przyjętych rozwiązań, a także uzupełnieniu jej o nowe regulacje. Potrzebę taką zgłosiły zarówno resorty, jak i wojewodowie oraz samorządy" - czytamy w uzasadnieniu do przepisów zaprezentowanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które cytuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Przybysze z Ukrainy w dużej mierze mają polski PESEL, bo to znacznie ułatwia pobyt w naszym kraju. Świadczenia takie jak 500 Plus czy dostęp do pomocy medycznej bez numeru, są utrudnione.
Z najnowszych danych Straży Granicznej wynika, że od początku wojny do Polski przybyło 7,193 mln osób, a do 21 października do Ukrainy wróciło 5,387 mln. Oznacza to, że w kraju pozostało nieco ponad 1,8 mln Ukraińców (nie licząc tych, którzy mieszkali w Polsce już wcześniej). W systemie PESEL zarejestrowało się dotąd 1,4 mln obywateli Ukrainy. Po zmianach wystąpienie o wpis do ewidencji ludności będzie obowiązkowe.
Efekty są dziś trudne do przewidzenia. - Może się okazać, że setki tysięcy Ukraińców będą musiały się po niego zgłosić, dlatego okres nadawania numerów PESEL powinien być racjonalnie rozłożony w czasie - wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem mówi Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich.
Nowe przepisy będą też zawierać regulacje dotyczące częściowej partycypacji w kosztach pobytu ukraińskich uchodźców w Polsce.
Projekt specustawy to efekt zapowiedzi, którą złożył przed tygodniem wiceszef resortu spraw wewnętrznych Paweł Szefernaker. - Chcemy, żeby osoby, które przebywają w tych miejscach już ponad 120 dni, od stycznia partycypowały w 50 proc. kosztów przez najbliższe miesiące, a docelowo, żeby całkowicie ponosiły koszty pobytu w Polsce - mówił.
Nie możemy w nieskończoność finansować pobytu uchodźców
- powiedział polityki PiS.
Przedstawiciel ministerstwa wyjaśnił też, że liczba przyjeżdżających do Polski uchodźców wyraźnie zmalała. - Nie widać, żeby był jakiś wzmożony ruch na granicy ukraińsko-polskiej w ostatnich dniach. Granicę przekracza dziennie ok. 22-23 tys. osób, z czego deklaracje, że są to uchodźcy, stanowią jedynie 5 proc. Musimy się szykować na każde rozwiązanie, ale Ukraińcy robią wszystko, żeby tej migracji nie było - stwierdził.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl
Zdaniem ekspertów nie ma pewności, że kryzys migracyjny się nie pogłębi. Rosja od ok. dwóch tygodni atakuje bowiem ukraińską infrastrukturę. Uderzenia są precyzyjne, narastają nie tylko problemy z elektrycznością, ale i ciepłem oraz wodą. - Wydaje się, że celem Rosji jest wywołanie katastrofy humanitarnej. Jeśli dojdzie do trwałego wyłączenia ogrzewania w dużych miastach jak np. Kijów czy Charków, może to spowodować kolejną, wielomilionową falę uchodźców - tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl Sławomir Matuszak, specjalista Ośrodka Studiów Wschodnich.
W podobnym tonie w weekend wypowiedział się doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. - Ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną mają wywołać kolejną falę uchodźców, która ruszy do Europy - ocenił. - Skala zniszczeń po sobotnich atakach na infrastrukturę kraju jest większa niż ta powstała na początku tygodnia - dodał.