Sytuacja na rynku mieszkaniowym jest jasna od przynajmniej kilku miesięcy. Deweloperzy oraz inwestorzy indywidualni kontynuują i kończą swoje inwestycje, więc jeśli chodzi o liczbę mieszkań oddawanych do użytku - wciąż nie ma dramatu.
Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w październiku do użytku oddano blisko 21,8 tys. mieszkań, w tym prawie 7,7 tys. to budowy indywidualne, a ponad 13,6 tys. to inwestycje deweloperskie. To wprawdzie o 1,4 proc. mniej niż rok temu, ale jednak porównujemy się do rekordowego roku 2021.
A gdyby spojrzeć na cały okres styczeń-październik br., to do użytku oddano o 1,4 proc. więcej mieszkań (blisko 189 tys.) niż w analogicznym okresie 2021 r. (o 1,7 proc. więcej w przypadku budów deweloperskich, o 2,7 proc. w przypadku budów indywidualnych).
Tutaj tąpnięcia nie ma, bo opisane liczby są efektem decyzji o budowach podjętych zwykle przynajmniej kilkanaście miesięcy temu. Oczywiście inną sprawą jest to, czy i kiedy uda się je deweloperom sprzedać, bo dane wskazują, że jest to obecnie znacznie większe wyzwanie niż np. rok temu. Powód to m.in. spadek zdolności kredytowej Polaków, a i inwestorzy indywidualni złorzeczą na rosnące koszty materiałów budowlanych czy ekip budowlanych.
Wciąż dobre są także szacunki GUS wskazujące, że łącznie w budowie jest niemal 861 tys. mieszkań. To tylko o nieco ponad 2 proc. mniej niż przed rokiem.
Problem zaczyna się, gdy zerknie się na dane dotyczące liczby dopiero rozpoczynanych budów.
Najnowsze dane GUS wskazują, że w październiku rozpoczęto budowę tylko niespełna 13,6 tys. mieszkań. To aż o niemal 40 proc. mniej niż rok temu. Liczba rozpoczętych inwestycji deweloperskich spadła nawet mocniej - o ponad 44 proc. Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, zwraca uwagę, że to najgorszy październikowy wynik od 2013 roku.
Łącznie przez pierwszych 10 miesięcy 2022 r. rozpoczęto budowę ponad 178 tys. mieszkań - to o ponad 25 proc. mniej niż w analogicznym okresie rok temu. W tej liczbie mieszkań deweloperskich jest niespełna 101 tys., co oznacza spadek już o ponad 28 proc.
Z branży deweloperskiej co rusz słychać głosy, że daje sobie ona na wstrzymanie i wyhamowuje z nowymi inwestycjami ze względu na wzrosty kosztów inwestycji, trudniejszy dostęp do finansowania oraz słabszy popyt ze strony klientów.
Niestety do końca bieżącego roku można się spodziewać, że liczba rozpoczynanych inwestycji mieszkaniowych będzie mniejsza w ujęciu rok do roku. W efekcie za dwa lata [wg statystyk GUS tyle przeciętnie zajmuje deweloperowi budowa - red.] do użytkowania oddawanych będzie mniej mieszkań. Jest to o tyle problematyczne, że przecież po masowym napływie Ukraińców do Polski potrzeby mieszkaniowe wyraźnie wzrosły
- ocenia Bartosz Turek z HRE Investments.
Wielkim optymizmem nie napawają także dane o liczbie mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia z projektem budowlanym. W skali całego 2022 r. dane nie są jeszcze szczególnie złe, ale liczby z ostatnich miesięcy zwiastują hamowanie. W październiku tąpnięcie rok do roku wyniosło ponad 28 proc. (ok. 20,6 tys. kontra ponad 28,8 tys. przed rokiem), jest ono szczególnie widoczne tym razem w przypadku budów indywidualnych (o prawie 43 proc. w dół), choć i u deweloperów GUS odnotował niespełna 19-procentowy spadek.
Z drugiej strony dołek liczby pozwoleń jest jednak dużo niższy niż spadek liczby rozpoczynanych budów przez deweloperów. Jak sugeruje Bartosz Turek, te dane mogą sugerować, że deweloperzy jednak nie składają broni i wykorzystują obecny czas pod przygotowanie inwestycji, które ruszą w momencie wzrostu popytu na mieszkania.
Spadek liczby pozwoleń na budowę oraz - szczególnie - rozpoczętych budów - widać dobrze na wykresach od ekonomistów PKO BP.
Dane z rynku mieszkaniowego raczej nie zadowolą, a być może wręcz zirytują Jarosława Kaczyńskiego, który szczególnie w ostatnich miesiącach regularnie ruga deweloperów za, jego zdaniem, słabą aktywność w budowie mieszkań. Oskarża ich m.in. o działalność w "układzie".
Podczas wrześniowego spotkania z wyborcami w Stalowej Woli Kaczyński szacował, że w 2022 r. może być wybudowanych ok. 270 tys. mieszkań. Już wiadomo, że raczej bliższa prawdzie będzie liczba ok. 240 tys.
Cały czas możemy pobić rekord z 2021 r. (blisko 235 tys. mieszkań, w tym 142 tys. deweloperskich), ale nawet tyle to dla Kaczyńskiego za mało. A za kilka czy kilkanaście miesięcy te liczby będą prawdopodobnie wyraźnie spadać. Tymczasem prezesowi PiS marzy się, żeby w Polsce budowano przynajmniej tyle, co za schyłkowego Gierka, czyli blisko 300 tys. mieszkań w 1979 r.
Te mieszkania dziś są większe i lepiej urządzone [niż za Gierka - red.], ale mimo wszystko to wstyd, żebyśmy nie potrafili ciągle uzyskiwać tego, co udawało się w komunizmie. Ale za tym kryją się potężne interesy. Czym mocniejsi będziemy po wyborach, tym łatwiej będzie nam to przełamać i doprowadzić do tego, aby mieszkania w dostępnych cenach były w Polsce w dużej liczbie budowane
- mówił szef PiS w Stalowej Woli.
Ale oczywiście w gruncie rzeczy nie o Kaczyńskiego chodzi, ale m.in. o warunki życia młodych ludzi (co wszak potem ma wpływ także m.in. na demografię). Szacuje się, że w Polsce wciąż brakuje ok. 1,5 mln mieszkań. Mniejsza liczba oddawanych do użytku mieszkań w najbliższych latach sprawi, że na dziura będzie zasypywana w wolniejszym tempie.