Ekspert o protestach w Chinach: Zostaną stłumione kombinacją ustępstw i represji

- Zakładam, że te protesty - jeżeli będą jeszcze nadal trwały - albo się szybko wypalą, albo zostaną stłumione. Najprawdopodobniej kombinacją drobnych ustępstw na poziomie lokalnym, ale nie krajowym i mieszaniną selektywnych represji - tak o protestach przeciwko lockdownom w Chinach mówi Michał Bogusz, ekspert OSW specjalizujący się w tematyce Chin.

W Chinach przybierają na sile protesty społeczne. W niedzielę przeciwko restrykcyjnej polityce antycovidowej chińskiego rządu protestowali m.in. mieszkańcy Szanghaju. Doszło też do zdarzenia - dziennikarz BBC, Ed Lawrence, został zatrzymany i pobity w czasie relacjonowania wydarzeń. 

Co dzieje się w Chinach? Ekspert: Władze mogą obawiać się eskalacji roszczeń

Czy sytuacja w Chinach jest groźna? Czy różni się od tego, co miało miejsce w kraju wcześniej? W rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnił to Michał Bogusz, ekspert OSW. 

Protesty w Chinach są znacznie częstsze, niż mogłoby się wydawać, tylko polscy dziennikarze niezbyt chętnie o nich piszą. W roku 2012, jak wynika z ostatniego opublikowanego raportu chińskich władz, w kraju miały miejsce 120 tys. incydentów związanych z protestami. One więc występują, tylko że mają głównie podłoże ekonomiczne lub lokalne. Są skierowane przeciwko lokalnym władzom, wynikają z lokalnych animozji

- mówi ekspert OSW. 

Jak wyjaśnia, epidemia COVID-19 wciąż jest w Chinach sporym problemem. - Chińskie władze muszą się mierzyć z problemem braku odporności zbiorowej - czy to nabytej w sposób naturalny, czy sztuczny, czyli poprzez szczepienia. Równocześnie mogą się obawiać, że jeżeli ustąpią, to nastąpi eskalacja roszczeń, pojawienie się żądań politycznych, o czym oczywiście nie ma mowy.

Zakładam, że te protesty - jeżeli będą nadal trwały - to albo się szybko wypalą, albo zostaną stłumione. Najprawdopodobniej kombinacją drobnych ustępstw na poziomie lokalnym, ale nie krajowym i mieszaniną selektywnych represji - zidentyfikowaniem "prowodyrów" protestów i ich aresztowaniem, co będzie miało na celu zniechęcenie do jakichkolwiek wystąpień

- stwierdził rozmówca Gazeta.pl. 

Protesty przeciwko lockdownom w Chinach. Analityk: Liczba ofiar może być bardzo duża

Zdaniem eksperta OSW chińskie władze muszą dążyć do wygaszenia epidemii. - Sytuacja jest coraz gorsza. Liczba zakażeń rośnie. Władze będą musiały w jakiś sposób zareagować. Logicznym wyjściem wydaje się wprowadzenie lockdownów. Będą miały mniejszy zasięg, będą na przykład dotyczyć osiedla, nie całej dzielnicy, ale władze muszą coś zrobić - stwierdził.

Jeżeli Chiny kwestię epidemii COVID-19 puszczą na żywioł, to liczba ofiar będzie bardzo duża. A oni sobie na to nie mogą pozwolić. Również ze względów politycznych

- mówi analityk OSW.

Sytuacja w Chinach zmieni sposób podejścia do wojny w Ukrainie? "Chiny nie chcą osłabienia Rosji"

Michał Bogusz odniósł się też do wpływu ewentualnych protestów na podejście do kwestii międzynarodowej. - Sytuacja wewnątrz Chin nie doprowadzi do zmiany podejścia do kwestii Ukrainy. - Pekin prowadzi swoją politykę, wspiera Rosję. Pekin patrzy na sprawę naszych sąsiadów z perspektywy rosyjskiej. Chiny nie chcą osłabienia Rosji, to ich partner strategiczny oraz ideologiczny, do pewnego stopnia także ekonomiczny. Chin nie interesuje liberalizacja Rosji - powiedział. 

Ekspert: Chiny nie chcą trzeciej wojny Ekspert: Chiny nie chcą trzeciej wojny

Rozmówca Gazeta.pl odniósł się też do kwestii związanych z handlem ropą. Niezależni chińscy importerzy w ostatnim czasie przestali ją bowiem kupować z Rosji. - Wstrzymanie zakupów rosyjskiej ropy przez niezależnych importerów to czysty pragmatyzm. Podyktowany pełnymi magazynami i spadkiem popytu wewnętrznego. Chińskie rafinerie kupowały ropę z Rosji, bo była tańsza, ale ostatnie decyzje, takie jak pozwolenie na eksport produktów ropopochodnych, świadczą o tym, że Chiny potrzebują przerwy technologicznej - powiedział ekspert OSW.

Jego zdaniem konflikt w Ukrainie doprowadzi do stałych przetasowań na arenie międzynarodowej. - W kontekście wojny trzeba podkreślić, że powrotu do dawnego status quo nie będzie. Putin najwyraźniej stracił kontrolę i funkcjonuje z dnia na dzień, być może walczy o polityczne przetrwanie. Dopóki Ukraińcy są zdeterminowani, by walczyć, a Zachód jest gotowy pomagać, to nie wydaje mi się, żeby sytuacja się zmieniła. Wręcz przeciwnie, sytuacja rosyjska będzie się tylko coraz bardziej pogarszała - powiedział Michał Bogusz. 

***

Michał Bogusz (1977) jest absolwentem politologii na Uniwersytecie Gdańskim oraz podyplomowych stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Ludowym w Pekinie, w roku 2008 obronił doktorat z nauk politycznych. Blisko dziewięć lat spędził na studiach i pracy w Chinach. Analityk w Ośrodku Studiów Wschodnich (OSW), gdzie zajmuje się przede wszystkim polityką zagraniczna ChRL i polityką wewnętrzną KPCh.

Więcej o: