Jarosław Kaczyński podczas weekendowego objazdu kraju skrytykował lekarzy. Stwierdził, że w środowisku panuje "pogoń za pieniądzem". Powoływał się przy tym na dość absurdalny przykład, którego źródłem miał być "ktoś z rządu".
- Problem niskich płac w służbie zdrowia to jest już dzisiaj problem rozwiązany. Jeśli chodzi o doświadczonych lekarzy, takich z drugą specjalizacją - tą dawną drugą specjalizacją, kiedy były dwie specjalizacje - pierwszy stopień i drugi stopień [...] Otóż jeżeli chodzi o lekarzy, którzy mają przynajmniej 10 lat za taką specjalizację, za sobą, to wiecie, państwo, jaki jest przeciętny PIT w tej chwili? U takich lekarzy? 75 tysięcy miesięcznie, czyli 900 tysięcy rocznie - przekonywał prezes PiS.
Lider Zjednoczonej prawicy na tym nie poprzestał i stwierdził, że lekarz nie powinien kierować się chęcią zysku. - Lekarz jest człowiekiem nie tylko pewnego zawodu, ale też misji. Tak jak na przykład ksiądz - mówił.
Narrację politycznego przełożonego podchwycił premier Mateusz Morawiecki. - Wśród lekarzy najważniejsza jest przysięga Hipokratesa, najważniejsze jest służenie ludziom, najważniejsza jest misja - powiedział, odnosząc się do słów Jarosława Kaczyńskiego o medykach. "Bardzo dobrze, żeby wszyscy o tym pamiętali" - dodał.
Zapewnił też, że rząd dba o dofinansowanie ochrony zdrowia. - My to dofinansowanie zapewniamy. Już dziś to finansowanie oscyluje w okolicy 6 proc. PKB. Przypomnę, że to było około 4,5 proc. jeszcze w 2015 roku. I to PKB, czyli miara, która jest absolutnie porównywalna. Trzeba dążyć do tego, żeby czynniki finansowe, materialne i motywacja pozamaterialna szły ze sobą w parze, szły ze sobą ręka w rękę - zaznaczył premier.
Prezesowi PiS dobrze wyszło pouczanie innych, gorzej dostrzeżenie belki we własnym oku. W 2019 r. media informowały bowiem, że Stanisław Karczewski, były marszałek Senatu, w latach 2009-2015 r. zarobił 400 tys. zł w szpitalu w Nowym Mieście.
Dochody miał osiągnąć, chociaż jako senator i wicemarszałek Senatu przebywał wtedy na urlopie bezpłatnym. Mimo to pełnił dyżury w oparciu umowę cywilno-prawną.
Czy marszałek zarobił za dużo? Dla opozycji nie wysokość zarobków była problemem, ale fakt dorabiania na urlopie. - Działałem w pełnym przekonaniu, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Decyzje o mojej aktywności były starannie konsultowane z prawnikami z kancelarii Senatu i nie znaleziono przeszkód prawnych, bym mógł pracować - mówił Stanisław Karczewski w rozmowie z dziennikarzem tvn24.pl. O tym jednak uczestnicy spotkania z prezesem PiS nie usłyszeli.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl