- Można powiedzieć, że zaczęła się w Polsce dezinflacja - stwierdził w środę 1 marca wiceminister finansów Piotr Patkowski. Jeśli spojrzymy w zasadzie we wszystkie prognozy, należy takiemu osądowi przytaknąć. Rzeczywiście, po spodziewanym skoku inflacji w styczniu (17,2 proc. wobec 16,6 proc. w grudniu) i lutym (dane GUS poznamy 15 marca, ale będą zapewne jeszcze wyższe niż styczniowe), od marca powinniśmy być na w miarę trwałym trendzie spadku inflacji.
Co kluczowe - mówimy o spadku inflacji, a nie spadku cen! Dezinflacja to coraz wolniejsze tempo wzrostu cen. Słowem, ceny wciąż będą rosnąć, tylko trochę wolniej niż przez ostatni rok. Nadal będzie to jednak tempo bardzo wysokie, dalece przekraczające to, do czego byliśmy przyzwyczajeni jeszcze nawet w 2020-2021 r., nie mówiąc o wcześniejszych latach.
Dość zauważyć, że listopadowa projekcja inflacyjna NBP wskazała, że do górnej granicy celu inflacyjnego (3,5 proc.) dojdziemy w Polsce dopiero w 2025 r. Ta prognoza może już być nieaktualna. Na dniach NBP przestawi nową, ale zasadniczo nawet przy dobrych wiatrach z wysoką inflacją będziemy się mierzyli jeszcze przez przynajmniej 1,5-2 lata. Dezinflacja będzie więc zjawiskiem długim i siermiężnym, o ile w ogóle nic na tej drodze nie stanie na przeszkodzie.
Na razie zwykle prognozy ekonomiczne sugerują, że na koniec 2023 r. inflacja roczna może spaść do ok. 8-10 proc.
Pamiętacie państwo, ile było kpin, że jesteśmy z inflacją na płaskowyżu. A my się zbliżamy do punktu, gdy będzie gwałtowny spadek inflacji. Mamy nadzieję, że to będzie od marca, wszystkie dane na to wskazują
- mówił prezes NBP Glapiński na lutowej konferencji prasowej. Dodawał, że według najnowszych prognoz NBP inflacja średnio w ostatnim kwartale 2023 r. wyniesie ok. 8 proc. rocznie, choć on sam "osobiście oczekuje, że w grudniu inflacja może wynieść 6 proc.".
A 6 proc. to jest słabo dostrzegalna inflacja
- przekonywał szef NBP.
Dezinflacja (spadek inflacji) w marcu czy kilku kolejnych miesiącach 2023 r. jest o tyle bardzo prawdopodobna, że będziemy mieli do czynienia z tzw. efektem bazy. W największym skrócie - mówiąc o inflacji rocznej bierzemy pod uwagę wszystko, co z cenami działo się przez ostatnich dwanaście miesięcy. Równie ważne jest to, co działo się przed miesiącem, jak i to, co miało miejsce rok temu. A akurat rok temu rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę, której skutkami były bardzo gwałtowne wzrosty cen np. paliw.
Dlatego np. w odczycie inflacji za marzec 2023 r. będziemy mieli ujęte to, co z cenami działo się od kwietnia 2022 do końca marca 2023 r., a nie będzie tam już marca 2022 r., gdy ceny tylko w ciągu jednego miesiąca wzrosły aż o 3,3 proc. (wcześniej takich wzrostów często nie mieliśmy przez rok!). Z samej prostej matematyki wynika, że inflacja roczna będzie spadała.
Problem w tym, że - jak już napisaliśmy - wciąż będzie piekielnie wysoka, a po drugie - że w sumie świat zaczął się bać, że walka z inflacją będzie jeszcze cięższa, niż się dotychczas wydawało.
Grozą powiało od ostatnich danych inflacyjnych z USA. Dane dotyczące inflacji PCE (Personal Consumption Expenditures - to kluczowy dla amerykańskiego banku centralnego wskaźnik) pokazały, że w styczniu tempo wzrostu cen przyspieszyło z 5,3 do 5,4 proc. (wobec oczekiwanych 5 proc.). Jednocześnie zrewidowano odczyt za grudzień z 5 proc. aż do 5,3 proc. Dodatkowo inflacja bazowa wzrosła z 4,4 do 4,7 proc., choć powinna (według oczekiwań ekonomistów) symbolicznie spaść.
Wraz z tymi danymi przyszły lutowe odczyty ze strefy euro. Inflacja obniżyła się tu niby z 8,6 do 8,5 proc., ale oczekiwano, że spadek będzie głębszy. Co więcej, w górę poszła inflacja bazowa (z 5,3 proc. do 5,6-5,7 proc.), inflacja wzrosła m.in. we Francji i Niemczech.
"Dezinflacja w Europie została odwołana" - napisał na Twitterze serwis ekonomiczny macronext.com. To pewnie zbyt mocne słowa, ale na pewno pojawiają się czarne chmury nad tempem spadku inflacji.
Właśnie słowo "dezinflacja" było najczęściej wymienianym przez ekonomistów, gdy na przełomie 2022 i 2023 r. zapytaliśmy ich o słowo-klucz na 2023 r.
To globalne zjawisko będzie się w kolejnych miesiącach 2023 roku nasilać. Tak, jak w 2022 r. inflacja wyznaczała kolejne rekordy, tak w 2023 roku trajektoria będzie już wyraźnie spadająca. Pomimo opadającej trajektorii, inflacja na koniec 2023 roku prawdopodobnie nadal będzie wyraźnie wyższa niż cele inflacyjne banków centralnych
- komentował Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Pekao.
Z kolei Marta Petka-Zagajewska, kierowniczka Zespołu Analiz Makroekonomicznych PKO BP, pisała, że 2023 rok przyniesie stopniowy, ale stabilny trend dezinflacyjny, który rozpocznie się w marcu, a na koniec roku sprowadzi inflację nieznacznie poniżej 10 proc.
Dezinflacja odzwierciedli wygasające efekty szoku z 2022 r. (relatywna stabilizacja cen żywności i energii/paliw w 2023 vs 2022) oraz hamowanie inflacji bazowej
- wskazywała Petka-Zagajewska.