W piątek Władimir Putin podpisał dekret, który w czasie stanu wojennego pozwoli zawiesić dyrektorów i akcjonariuszy, którzy nie będą w stanie wypełnić kontraktów zbrojeniowych zawartych z państwem. Minister przemysłu będzie mógł w takim wypadku wyznaczyć zarządcę firmy, który pochodzi z zewnątrz - pisze Reuters.
Informacje o podpisaniu dekretu pojawiły się dzień po incydencie w obwodzie briańskim. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, komentując wydarzenia w okręgu graniczącym z Ukrainą, kolejny raz oskarżył stronę ukraińską o "terroryzm". - To atak ze strony terrorystów. Obecnie podejmowane są działania mające na celu ich eliminację - powiedział, co cytuje rosyjska państwowa agencja TASS. Pieskow poinformował jednak, że Kreml nie planuje jeszcze wprowadzać stanu wojennego w przygranicznych rejonach Rosji - podaje "The Moscow Times".
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
W czwartek rano grupa ok. 40 wojskowych przedostała się rzekomo z Ukrainy do Rosji i wkroczyła do obwodu briańskiego, który graniczy z także z Białorusią. Putinowska agencja RIA Novosti podawała, że za incydent mają odpowiadać ukraińscy żołnierze. Padły oskarżenia, że wzięli oni kilku mieszkańców wsi Lubieczane za zakładników. Dywersanci mieli przetrzymywać ludzi w sklepie, podobno doszło do strzelaniny. Według rosyjskich mediów zginęła jedna osoba.
Choć w samej Rosji nie wprowadzono stanu wojennego, w październiku Putin zdecydował się na to w czterech regionach Ukrainy, których aneksję bezprawnie ogłosił Kreml - donieckim, ługańskim, chersońskim i zaporoskim. Prezydent Rosji stwierdził, że jest to terytorium rosyjskie, co potępiło większość krajów.