Alaksandr Łukaszenka ma być bardzo niezadowolony z powodu sankcji nałożonych przez Polskę i szukać wyjścia z sytuacji grając nawet kartą więźniów politycznych. Tak wynika z relacji Pawła Łatuszki, jednego z białoruskich opozycjonistów, który przebywa obecnie w Polsce.
Z naszych źródeł wynika, że Ihar Siarhijenka, szef administracji Aleksandra Łukaszenki, miał przeprowadzić ostatnio naradę. Stwierdzono na niej, że wprowadzone przez Polskę ograniczenia ruchu na granicy, działania dołączającej się do tego Litwy oraz perspektywa wstrzymania towarowego ruchu kolejowego stanowi zagrożenie dla interesów Białorusi. W związku z tym omawiają działania, które osłabiłyby tę presję
- mówi dysydent w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Jak wyjaśnia, w grę wchodzi uwolnienie pięciu więźniów politycznych. Jednym z nich mógłby być Andrzej Poczobut, polski dziennikarz skazany na osiem lat ciężkiego więzienia.
Według opozycjonisty w trakcie ostatniej wyprawy do Chin białoruski prezydent miał usłyszeć, że zamknięcie przejść kolejowych naraziłoby Pekin na miliardowe straty. Chodzi o ewentualne wstrzymanie dostaw towarów, które do Europy napływają właśnie przez Białoruś. Chiny boją się, że dalsze sankcje uderzą w tę część ich międzynarodowych interesów.
Wprowadzone przez Polskę ograniczenia na granicy uderzają w dyktatora
- uważa Łatuszka.
W rozmowie z "Faktem" przyznaje, że białoruski reżim uważa ryzyko wstrzymania ruchu dla towarów z Azji za realne zagrożenie.
Mamy informację, że była taka narada, którą prowadził szef jego kancelarii i zamknięcie przez Polskę granicy potraktowali jako zagrożenie bezpieczeństwa narodowego. Uznali, że sytuacja jest bardzo skomplikowana, spada bardzo mocno obrót handlowy, spada PKB
- wylicza aktywista.
Apeluje jednocześnie, by moment słabości białoruskiego reżimu wykorzystać w maksymalnym stopniu. "Dyktator ulega silnemu naciskowi Polski na granicy. Na pewno stoi na kolanach! Ale na Białorusi jest co najmniej 1500 więźniów politycznych! Dyktator musi uwolnić wszystkich!" - napisał w mediach społecznościowych.
Na początku lutego sąd w Grodnie skazał Andrzeja Poczobuta na osiem lat więzienia. Działacz Związku Polaków na Białorusi został oskarżony przez reżim o "wzniecanie nienawiści' i 'działanie na szkodę państwa poprzez wzywanie do nakładania sankcji".
Kilka dni później minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński zawiesił do odwołania ruch na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Bobrownikach. "Poleciłem przygotowanie wniosków o wpisanie na listę sankcyjną kolejnych osób związanych z reżimem Łukaszenki" - podkreślił. W odpowiedzi Białoruś zdecydowała o ograniczeniu wjazdu polskich ciężarówek. Według Mińska kraj powinien opuścić też polski oficer łącznikowy Straży Granicznej.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl