Emerytury są dla wielu Polaków tak istotnym świadczeniem, że nie zważają na zachęty rządu, by utrzymać aktywność zawodową i występują o jego przyznanie. Dowodzą tego dane, które zdobył "Dziennik Gazeta Prawna". ZUS przed 1 marca otrzymał 87 tys. wniosków o przyznanie świadczenia. To blisko 25 tys. więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej.
Liczby te skomentował w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Z jednej strony rekordowa inflacja, z drugiej strony najwyższa od lat waloryzacja świadczeń od 1 marca spowodowały, że wnioski emerytalne złożyło aż 87 tys. osób, co należy ocenić jako sporą grupę, biorąc pod uwagę, że rocznie na emeryturę z ZUS przechodzi ok. 375 tys. osób
- stwierdził.
Powodów pospolitego ruszenia po emerytury można się tylko domyślać, ale możliwe, że główną przyczyną jest rekordowa waloryzacja. Ma wynieść niemal 15 proc. I nie jest to wspaniałomyślność rządu, ale skutek - przynajmniej częściowo - jego długoletnich działań, które pomogły wejść inflacji na najwyższe poziomy.
Dr Tomasz Lasocki z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z dziennikiem radzi politykom, by wzięli to pod uwagę, jeśli nie chcą, by co roku liczba emerytów gwałtownie się zwiększała.
Warto rozważyć rozłożenie waloryzacji świadczeń na kilka wzrostów w ciągu roku, które łącznie dadzą ten sam efekt, ale zniknie jednorazowa duża podwyżka, która zachęca co roku tysiące emerytów do szturmowania ZUS w lutym
- mówi.
Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego liczba osób, które są uprawnione do pobierania emerytury, od 2021 roku przekracza 6 mln. W 2050 roku co trzeci mieszkaniec Polski będzie miał 65 lat lub więcej. Z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych wynika, że Polskę czeka prawdziwy kryzys demograficzny. Według prognoz jeszcze w tym stuleciu populacja Polski ma zmniejszyć się do zaledwie 24 mln.
Dziś 80-latków jest pół miliona, 70-latków nieco ponad milion, 60-latków 1,2 mln. Osób wieku 40 lat jest ponad 1,5 mln, 30-latków, ok. 1,5 mln. W roku 2100, według prognozy ONZ, proporcja będzie wyglądać tak: 80, 70 i 60-latków będzie ok. 0,6 mln, a 40- i 30-latków niewiele mniej
- Jeżeli nasza demografia, która uważam, że jest największym zagrożeniem społeczno-gospodarczym dla Polski w tym stuleciu, pokazuje, że do końca tego stulecia może nasza populacja zmniejszyć się z 38 milionów do niewiele ponad 30, to będą potężne wyzwania na rynku pracy - mówił już w 2021 roku w "Studiu Biznes" szef PFR Paweł Borys.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl