W miniony weekend rząd wprowadził zakaz importu ukraińskich produktów rolnych do Polski. Lider AGROunii Michał Kołodziejczak wskazał, że polski rząd miał rozmawiać z Ukrainą i na podstawie wspólnych ustaleń wprowadził zakaz. - Strona ukraińska powiedziała, że to nie prawda. PiS okłamywał nas i Ukraińców. PiS chce być najbardziej antyunijną i antyukraińską partią w Polsce. Widzą, że takie są nastroje i to jest tylko i wyłącznie na pożytek polityczny - podkreślił.
- Zniesienie cła było problemem, bo otworzyliśmy granicę na napływ towarów do Polski. Minister Kowalczyk chwalił się, że promował takie rozwiązanie. Okłamali i oszukali nas. Kto miał zarobić na tym, ten zarobił. To pewnie jakaś grupa kolesi związana z władzą zarobiła bardzo duże pieniądze - ocenił lider AGROunii w Porannej Rozmowy Gazeta.pl. Przypomniał, że Kowalczyk apelował w ubiegłym roku, aby nie sprzedawać zboża. - Według mnie to była zorganizowana akcja. Pokazała, że można oszukać cały kraj, a kilku ludzi może na tym zarobić - powiedział. Prowadząca program Karolina Hytrek-Prosiecka zwróciła uwagę, że rząd zaoferował rolnikom dopłaty. - Nikt nic nie dostał - skomentował krótko Kołodziejczak.
- Pomoc Ukrainie musi być udzielana z głową. Jeśli mówimy o imporcie zbóż z Ukrainy, to musi to być kontyngent organizowany przez np. ONZ lub Unię Europejską i należy przewieźć to zboże do krajów Afryki i Bliskiego Wschodu. Mamy informacje, że ukraińskie zboże w większości trafia do Unii Europejskiej. Wzbogacają się na tym firmy, które przejęły rynek żywności, niszcząc nasze rodzime europejskie gospodarstwa - mówił Kołodziejczak.
Rolnicy od miesięcy wzywają rząd do uregulowania kwestii importu zboża z Ukrainy. W Szczecinie od 23 marca trwa protest, na którym rolnicy domagają się natychmiastowego zamknięcia granic dla przewożenia produktów rolnych z zagranicy oraz tarczy antykryzysowej dla rolnictwa. W ostatnich tygodniach protesty odbywały się w kilku polskich miastach. Zdaniem rolników napływ ukraińskiego zboża doprowadził do spadku cen produktów rolnych.
Tymczasem w sobotę rząd przyjął rozporządzenie zakazujące wwozu części towarów rolnych z Ukrainy do Polski. Produkty objęte zakazem to: zboża, cukier, susz paszowy, nasiona, chmiel, len i konopie, owoce i warzywa, produkty z przetwórstwa warzyw i owoców, wina, wołowina, cielęcina, mleko i jego przetwory, wieprzowina, baranina, jaja, mięso drobiowe, alkohol etylowy pochodzenia rolniczego, produkty pszczele, a także grupa produktów określonych jako pozostałe, zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1308/20 to jest m.in., żywe świnie, konie, bydło, mięso z uboju. Zakaz ma obowiązywać do 30 czerwca 2023 r. Ponadto rząd ogłosił dopłaty do zboża.
Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda powiedział w niedzielę na antenie Polskiego Radia 24, że Polska będzie przekonywała Unię Europejską, aby ta uznała decyzję o zakazie wwozu produktów rolnych z Ukrainy. W sobotę, w reakcji na decyzję polskiego rządu, Komisja Europejska przypomniała, że polityka handlowa należy do kompetencji unijnych i kraje członkowskie nie mogą samodzielnie podejmować decyzji w tym zakresie, zatem "działania jednostronne są niedopuszczalne". - Rozmawiałem z wiceministrem Zbaraszczukiem, który zajmuje się służbą celną, która za to odpowiada. I zapewnia mnie, że żaden transport od momentu opublikowania w dzienniku ustaw rozporządzenia, które dotyczy zakazu, nie został przekazany do odprawy, nie przejechał przez granicę, więc ja w to wierzę - podkreślał w poniedziałek rano Waldemar Buda.