29,5 mln osób - taką populację Polski w 2100 r. prognozuje europejski urząd statystyczny Eurostat w swojej najnowszej analizie. To oznacza, że do końca XXI wieku Polska skurczyłaby się o ponad 8,1 mln osób. Co więcej, gdyby nie migracje (według Eurostatu saldo migracji - czyli nadwyżka imigrantów nad emigrantami - wyniesie 5,2 mln osób), to liczba ludności Polski spadłaby aż o blisko 13,4 mln osób. Eurostat szacuje bowiem, że do końca wieku (od początku 2022 r.) umrze w Polsce prawie 34,4 mln osób, a na świat przyjdzie tylko ok. 21 mln.
W ujęciu procentowym Polsce do 2100 r. ma ubyć ok. 22 proc. mieszkańców. Gorsze prognozy Eurostat ma tylko dla kilku krajów - Litwy, Łotwy, Grecji, Chorwacji, Bułgarii i Rumunii. Nadal utrzymamy jednak piąte miejsce (czyli takie jak obecnie) pod względem liczby mieszkańców - za Niemcami, Francją, Włochami i Hiszpanią.
Według prognozy Eurostatu ubytek ludności w Polsce będzie jednym z największych w UE - tylko populacja Włoch spadnie mocniej (o 8,8 mln osób). Szacunki dla całej Unii wskazują, że ubędzie jej ponad prawie 27,3 mln mieszkańców - czyli tylko Polska będzie odpowiadała za mniej więcej 30 proc. całego spadku. Ubytek naturalny sięgnie w UE ponad 125,3 mln osób, ale w dużej (choć nie pełnej) mierze zrekompensuje go dodatnie saldo migracji (ponad 98 mln osób).
Co ważne, jeszcze przez kilka lat liczba mieszkańców UE będzie rosnąć - z 446,7 mln w 2022 r. do 453,3 mln w 2026 r. Potem będzie spadać, ale poniżej dzisiejszych ok. 447 mln osób spadnie "dopiero" w drugiej połowie wieku.
Nie jest żadną sensacją, że ubytek naturalny w UE wynikać będzie z procesu starzenia się społeczeństwa. Eurostat oczekuje, że mediana wieku populacji UE wzrośnie o 5,8 lat między 2022 a 2100 r. - z 44,4 do 50,2 lat. Oznacza to, że w 2100 r. ponad połowa mieszkańców Unii będzie miała ponad 50 lat.
Oczywiście znacząco w górę pójdzie piramida wieku - ubędzie dzieci oraz osób w wieku produkcyjnym (15-64 lata). Udział tych drugich w całej populacji UE najostrzej będzie spadał w ciągu najbliższych 15 lat, ale później stopniowo też. Łącznie do końca XXI wieku ubędzie ponad 57 mln osób w wieku produkcyjnym (54,4 proc. całej populacji UE, wobec niemal 64 proc. obecnie).
Bardzo mocno wzrośnie za to liczba osób w bardzo podeszłym wieku (80 lat i więcej) - z 27,1 mln w 2022 r. (ok. 6 proc. populacji) do 64 mln w 2100 r. (ponad 15 proc. populacji). Słowem - na koniec XXI wieku, według prognozy Eurostatu, mniej więcej co 6.-7. mieszkaniec UE będzie miał ponad 80 lat.
Z powyższego wynika, że znacząco wzrośnie tzw. obciążenie demograficzne, definiowane potocznie jako to "ile osób pracuje na jednego seniora". W 2022 r. współczynnik obciążenia demograficznego w UE wynosił 33 proc. (czyli na 100 osób w wieku produkcyjnym 15-64 lata przypadały 33 w wieku 65 i więcej), w 2100 r. ma to być 59,7 proc. Słowem, liczba seniorów "przypadająca" na osoby w wieku produkcyjnym podwoi się. Nawet gorsze prognozy Eurostat ma konkretnie dla Polski - u nas ten wskaźnik ma wzrosnąć z 29,3 proc. w 2022 r. do 60,1 proc. na koniec XXI wieku.
Te prognozy są kluczowe dla funkcjonowania państwa, m.in. z punktu widzenia rynku pracy.
Początkowo negatywny trend jest wyhamowany przez napływ uchodźców z Ukrainy (wynik dla lat 23-25). Potem następuje spodziewany spadek - do 2050 o 4,7 mln osób vs. 2022 r.
- zauważa Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Wskazuje, że największe zmiany liczby osób w wieku produkcyjnym nastąpią nie w obecnej dekadzie, ale w trzech kolejnych.
Spadek populacji (po uwzględnieniu imigracji) będzie największy w dekadzie 2040-2050 - o 2,6 mln. Do 2060 r. podaż pracy będzie maleć średnio o 171 tys./rok
- wskazuje i wyjaśnia, że dla rynku pracy oznacza pogłębiające się braki kadrowe i trudności rekrutacyjne. Dodaje, że kluczowe jest i będzie zwiększanie aktywności zawodowej (szczególnie wśród osób młodych i w wieku 50 plus).
Między innymi o problemach rynku pracy w następstwie starzenia się społeczeństwa mówili niedawno w rozmowie z Gazeta.pl dr hab. Paweł Kubicki i dr Zofia Szweda-Lewandowska z Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej.
Musimy liczyć - po pierwsze - na osoby, które nie będą w stanie przeżyć na emeryturze, więc będą zmuszone do szukania jakiejkolwiek pracy. Po drugie - na firmy, które nie będą mogły znaleźć dobrego młodszego pracownika, więc będą brały starszych. Te dwa mechanizmy są, realnie rzecz biorąc, jedynymi, które nam zostały
- mówił Kubicki. Dodawał, że "niezależnie co kto sobie będzie myślał, do jakiego wieku może pracować np. nauczyciel, to jeżeli nie będzie żadnego innego, to będzie pracował 80-latek, albo 80-letni lekarz czy 70-letni spawacz".
Problemy polskiego rynku pracy łagodzić będą coraz bardziej (choć już to robią) migranci.
- Już mamy ok. 6,5 proc. siły roboczej z zagranicy. W ciągu najbliższych lat przynajmniej podwoimy, jak nie potroimy, ten odsetek. Mówimy, lekko licząc, o co dziesiątym pracowniku, a jak będziemy się rozpędzali, to w niektórych rejonach i branżach, o co piątym pracowniku z zagranicy. To jest ta skala, zakładając, że chcemy - a każdy polityk powie, że chce - mieć dynamicznie rozwijającą się gospodarkę - mówił Kubicki i wyjaśniał, że dlatego "jedynym wariantem PiS-u jest dokładnie to, co robi - głośno mówić o polityce społecznej i po cichutku otwierać drzwi dla migracji".
***
Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: