12,2 proc. - tyle wyniosła w kwietniu inflacja bazowa w Polsce, w ujęciu rok do roku. To odczyt symbolicznie niższy niż miesiąc wcześniej - w marcu inflacja bazowa sięgnęła 12,3 proc.
Jest to jednak tym razem bardzo ważny symbol, bo inflacja bazowa spadła w Polsce pierwszy raz od 22 miesięcy. Ostatnim miesiącem, gdy ta miara inflacji spadła, był czerwiec 2021 r. Od tego czasu - przez 21 kolejnych miesięcy, cały czas była co miesiąc tylko wyższa i wyższa. Aż do teraz.
Spadek inflacji bazowej w okolice 12,1-12,2 proc. był spodziewany przez ekonomistów. Co więcej, zapewne najnowsze dane to punkt zwrotny dla niej i od teraz (oby jak najdłużej) będzie ona już szła w dół. Tego spodziewają się ekonomiści z różnych ośrodków analitycznych, tak też przewidywał NBP w marcowej projekcji inflacyjnej. Polski bank centralny oczekiwał w niej, że w drugim kwartale br. inflacja bazowa wyniesie średnio 11,1 proc. wobec 11,8 proc. w pierwszym (w rzeczywistości była trochę wyższa - wyniosła 12 proc.).
Jesteśmy blisko szczytu lub na szczycie inflacji bazowej
- mówił prezes NBP Adam Glapiński podczas konferencji prasowej 9 maja. Dodawał, że na tle innych krajów inflacja bazowa w Polsce "nie jest szczególnie wysoka" i nie "jest niczym szczególnym".
Inflacja bazowa to inflacja z pominięciem cen żywności i energii (czyli ponad 45 proc. całego koszyka inflacyjnego GUS). Te cechują się bowiem największą zmiennością, są zależne m.in. od szoków podażowych (pogodowych, geopolitycznych itd.), a polityka pieniężna NBP ma na nie bardzo ograniczony wpływ.
Inflacja bazowa wskazuje na tę część inflacji, której związek z prowadzoną polityką pieniężną jest silniejszy niż w przypadku pozostałych części
- tłumaczy NBP dodając, że "przyjmuje się, że inflacja bazowa jest tą częścią inflacji, która jest związana z oczekiwaniami inflacyjnymi i presją popytową oraz która nie jest bezpośrednio zależna od szoków podażowych".
Generalnie - miara inflacji bazowej raczej lepiej pokazuje, czy inflacja w kraju jest tymczasowa i wiedziona szokowymi wydarzeniami, czy raczej "lepka", uporczywa - taka, która przetacza się, "przefiltrowuje" przez całą gospodarkę. Dane z Polski (ale też całej Europy) jednoznacznie wskazują, że mamy do czynienia z tym drugim - inflacja zakorzeniła się w gospodarkach i trudno jest ją wyplenić (choć oczywiście dane wskazujące na delikatny spadek inflacji, i prognozy dalszych spadków, oznaczają, że ten mozolny proces się zaczął).
Poza tą najpopularniejszą miarą inflacji bazowej - czyli po wyłączeniu z koszyka GUS cen żywności i energii (która w kwietniu wyniosła 12,2 proc.) - są też trzy inne miary inflacji bazowej, które wylicza NBP. We wszystkich przypadkach odczyty za kwiecień są niższe niż za marzec.
Inflacja bazowa po wyłączeniu cen administrowanych wyniosła w kwietniu 14 proc. rok do roku, wobec 15,7 proc. w marcu. Ta miara inflacji bazowej nie uwzględnia np. cen czynszów, wywozu śmieci, zaopatrywania w wodę, usług kanalizacyjnych czy cen energii elektrycznej albo gazu. Generalnie - wyklucza te ceny, które są zależne od decyzji rządu, samorządów czy regulatorów rynkowych (np. Urzędu Regulacji Energetyki). Ceny administrowane stanowią ok. 15 proc. pełnego koszyka inflacyjnego GUS.
Inflacja bazowa po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych wyniosła w kwietniu 15,3 proc., (w marcu 16 proc.). Ta miara nie uwzględnia zmian cen około jednej piątej wszystkich towarów i usług w koszyku GUS - takich, które w poprzednim roku charakteryzowały się największą zmiennością. Zwykle są to np. ceny paliw, gazu, opału, owoców czy warzyw.
15-procentowa średnia obcięta wyniosła w kwietniu 14,3 proc., wobec 15,5 proc. w marcu. Ta miara inflacji bazowej eliminuje wpływ 15 proc. koszyka cen o najmniejszej i największej dynamice.
***
Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: