Z odmową podania szklanki z wody z kranu spotkała się czytelniczka "Gazety Wyborczej". Podczas kolacji w restauracji na Podgórzu mieszkanka Krakowa poprosiła o kranówkę obsługującą ją kelnerkę. W odpowiedzi usłyszała, że z powodu zakazu sanepidu może otrzymać jedynie płatną wodę z dystrybutora.
Z takim stanem rzeczy nie zgadzają się krakowskie wodociągi, które od lat propagują wśród mieszkańców miasta ideę picia wody z kranu. - W Krakowie można śmiało pić wodę prosto z kranu, bez przegotowania. Kranowianka zawiera składniki mineralne takie jak wapń, magnez, potas i sód - przekonują. Nad jakością wody w kranach czuwają liczne kontrole, procedury i technologie stosowane w takich miastach jak Nowy Jork czy Rotterdam. - Nie ma żadnego przepisu, zalecenia ani niczego takiego, co zabraniałoby podawania w restauracjach wody z kranu - dementuje ostatecznie przedstawicielka krakowskiego sanepidu Dominika Łatak.
Z rozeznania "Gazety Wyborczej" wynika, że rzekoma nieprzychylność sanepidu nie jest jedynym uzasadnieniem restauratorów odmawiającym podania wody z kranu. Właściciele lokali tłumaczą się również chęcią zapewnienia swoim klientom napojów o wysokim standardzie. Woda z kranu ma być gorszej jakości ze względu na starą instalację w kamienicach i zmieniać swój smak w zależności od pogody. Ale niektórzy przyznają wprost - kluczową rolę grają tu finanse. Na wodzie butelkowanej można zarobić, a darmowa woda z kranu przynosi wyłącznie straty w postaci konieczności umycia po niej naczyń.