Młodzi nie opłacają mandatów. Co czwarty przyznaje, że szkoda mu pieniędzy na bilet

Zadłużenie Polaków z tytułu jazdy komunikacją miejską bez biletu zmalało o 3 proc. względem poprzedniego roku, ale pojawił się nowy problem. Wśród młodych ludzi panuje trend na "jazdę na gapę", a dodatkowo osoby do 25. roku życia nie opłacają mandatów. Przypominamy, jakie są konsekwencje dla dłużników.

Jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, zadłużenie Polaków w związku z jazdą komunikacją miejską bez biletu wynosi 499,5 mln złotych. Wynik ten jest lepszy niż zeszłoroczny, który był o prawie 3 proc. wyższy. Malejące zadłużenie cieszy, jednak jego kwota wciąż jest bardzo wysoka. Gapowicze, którzy nie opłacają swoich mandatów, stanowią spory problem przede wszystkim dla władz miast, powodując straty dla ich budżetów.

Zobacz wideo Godziny szczytu, Białołęka - "Mordor". Lepiej rowerem, autem czy komunikacją? Sprawdziliśmy

- Miejskie przedsiębiorstwa transportowe odzyskały w ciągu ostatniego roku prawie 14 mln zł. Jest to nie tyle efekt zmniejszenia się zjawiska jazdy na gapę, co raczej większej skuteczności zarządów transportu w egzekwowaniu kar. Co dziesiąty Polak wciąż nie widzi nic złego w jeździe komunikacją miejską bez ważnego biletu - mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Konsekwencje dla dłużników

Poważny problem stanowią także młodzi ludzie, którzy nie tylko podróżują transportem miejskim bez biletu, ale także nie opłacają otrzymanych mandatów. Jeszcze pięć lat temu niezapłacone mandaty miało 7,6 tys. osób w wieku do 25. roku życia. Obecnie liczba młodocianych dłużników wzrosła niemal 6-krotnie, do 48,3 tys., z długiem na 41,7 mln zł. Jak pokazuje badanie KRD, jazdę na gapę najczęściej tłumaczą zapominalstwem, ale już co druga młoda osoba robi to premedytacją, licząc na brak kontroli biletów.

Jak podkreśla Łącki, nieopłacony mandat może skutkować wpisem do KRD, a to "nie popłaca, ponieważ przeszkadza w zaciągnięciu kredytu, dokonaniu zakupów na raty czy podpisaniu umowy z firmą telekomunikacyjną. I wtedy już wiadomo, że takie zadłużenie trzeba spłacić". 

Blisko 400 tys. Polaków ma nieopłacony mandat 

Zaległości za niezapłacone mandaty za jazdę bez ważnego biletu ma obecnie 368,6 tys. Polaków. Duża część z nich to "recydywiści". Średnio na jednego gapowicza przypadają trzy niezapłacone kary i 1,3 tys. zł do spłacenia. - Zarządy transportu miejskiego nie pozostają jednak bierne i przeprowadzają więcej kontroli oraz coraz chętniej współpracują z rejestrami dłużników. Szybciej zgłaszają zaległości gapowiczów, co samo w sobie jest dobrym "straszakiem" - dodaje Adam Łącki.

Główne wymówki na brak biletu? Zapominalstwo i pośpiech 

Jak wynika z badania "Gapowicze w komunikacji miejskiej 2023" przeprowadzonego w maju br. przez IMAS International, najczęstszym powodem jazdy na gapę, wskazanym przez 54 proc. ankietowanych, jest przeoczenie daty ważności biletu i zapominalstwo. Na drugim miejscu znajduje się pośpiech i brak czasu na zakup biletu, podawany przez 49 proc. ankietowanych, a na trzecim brak możliwości zakupu biletu za gotówkę, tę odpowiedź wskazało 35 proc. respondentów. 

Z badania nasuwają się też dość niepokojące wnioski odnośnie "usprawiedliwienia", dla którego młodzi podróżujący nie posiadają biletu. Wśród grupy gapowiczów w wieku 15-25 lat, 50 proc. deklaruje, że jeździ transportem miejskim nie płacąc, bo kontrole biletów są rzadkie. W przypadku młodych osób 63 proc. jako powód braku biletu wskazuje, że zapomina o przedłużeniu lub kupnie uprawnień do jazdy. Dodatkowo aż czterech na dziesięciu młodych Polaków stwierdza, że po prostu szkoda im pieniędzy na bilet.

- Niepokoi fakt, że najmłodsi bez ogródek przyznają, że wolą ryzykować karę niż opłacić podróż. Nie postrzegają płacenia za bilet jako obowiązku. To podejście przekłada się na zadłużenie. Jak wskazują nasze dane, liczba młodych gapowiczów w ciągu pięciu lat wzrosła aż sześciokrotnie - tłumaczy Łącki.

Polacy narzekają na jakość transportu miejskiego, ale nie chcą płacić

ZTM-y i MPK-i wciąż mogą jednak liczyć na dość spore grono uczciwych pasażerów. 48 proc. osób korzystających z transportu publicznego deklaruje, że nigdy nie zdarzyło im się jeździć na gapę. Zdecydowana większość, blisko 80 proc., nie akceptuje też wymówki, że bilet nie jest potrzebny, gdy chcemy tylko na chwilę skorzystać z transportu, np. podjechać dwa przystanki. Zaskakujące są także dane dotyczące mandatów. Blisko co czwarty badany uważa, że kary za nieuprawniony przejazd powinny być wyższe.

Z transportu miejskiego rocznie korzystają setki milionów Polaków, dlatego niektóre środki transportu mogą być mocno eksploatowane. 52 proc. badanych jest zdania, że ceny biletów nie są adekwatne do jakości usług komunikacji miejskiej, ale jednocześnie 59 proc. ma świadomość, że gdyby wszyscy płacili za przejazd, częstotliwość kursów autobusów i tramwajów byłaby wyższa, a warunki w nich panujące byłyby lepsze.

- Warto wiedzieć, że stan komunikacji miejskiej w dużej mierze zależy od wpływów z biletów. Pasażerowie oczekują większego komfortu i dostępności transportu, a jednocześnie nie chcą za to płacić. Mimo że większość Polaków negatywnie postrzega gapowiczów - według badania KRD najczęściej określa je jako osoby nieuczciwe, cwane i nieodpowiedzialne - to wciąż znajduje dla nich wymówki. Przyzwolenie na jazdę na gapę odbija się na wszystkich pasażerach, bo w budżetach przewoźników nadal brakuje prawie pół miliarda złotych, które mogłyby być wykorzystane na inwestycje w tabor i poprawę jakości usług komunikacji miejskiej - podsumowuje Paweł Wrotnowski, zastępca dyrektora Zarządu Białostockiej Komunikacji Miejskiej.

Więcej o: