W Nigrze wrze. Obalili prezydenta pod hasłem "Niech żyje Putin". Prigożyn już grozi. Francja reaguje

Afryka stoi u progu kolejnego konfliktu. Junta wojskowa obaliła prezydenta Nigru. Kraj był do tej pory sprzymierzeńcem Ukrainy i Zachodu. Dziś na ulicach widoczne są transparenty "Niech żyje Putin". "Pomoc" w usunięciu "terrorystów" zaoferował już Jewgienij Prigożyn. Wagnerowcy stacjonują bowiem w kilku krajach regionu.

Niger, państwo położone w Afryce Zachodniej, jest areną niezwykle dramatycznych wydarzeń. W kraju doszło do puczu. Prezydent Mohamed Bazoum został odsunięty od władzy przez Narodową Radę Ochrony Ojczyzny, na czele której stoi generał Abdourahamane Tchiani. 

Zobacz wideo Duda wychwala rozwój Warszawy, rządzonej przez Rafała Trzaskowskiego

Wydarzenia w Nigrze nie mają znaczenia wyłącznie dla samego regionu, ale i dla Europy. Kraj jest jednym z najważniejszych producentów uranu. Jedną z pierwszych decyzji nowych władz było wstrzymanie eksportu surowca. W zakazie trudno doszukiwać się przypadku, wiele wskazuje, że jest on wymierzony w Zachód. Największym odbiorcą produktu kluczowego dla funkcjonowania energetyki jest bowiem Francja oraz inne kraje Unii. 

Wagnerowcy mogą wkroczyć do akcji. Prigożyn już mówi o likwidacji terrorystów

Możliwe, że do puczu doszło przy wsparciu Kremla. Zwolennicy obalenia dotychczasowych władz zorganizowali bowiem manifestacje, na których pojawiły się prorosyjskie hasła. Błyskawicznie uaktywnił się też Jewgienij Prigożyn. Szef grupy Wagnera stwierdził, że jego żołnierze mogą "zaprowadzić porządek w kraju". I nie są to słowa rzucane na wiatr - wagnerowcy stacjonują w trzech krajach regionu. 

Nie ma jednak jeszcze pewności, że proukraiński i prozachodni do tej pory kraj przejdzie na stronę Rosji. Kraje Afryki zareagowały bowiem na pucz, nakładając na Niger sankcje. Pojawiają się też groźby użycia siły. Junta, która odsunęła od władzy Bazouma została wezwana do przestrzegania konstytucji. Apel poparła cała Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS) zrzeszająca 15 państw regionu. Do komunikatu ECOWAS z zadowoleniem odniósł się sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych Antony Blinken. Nie wiadomo jednak, czy do interwencji wojskowej dojdzie. Mali i Burkinie Faso już ogłosiły, że atak na Niger oznacza wypowiedzenie wojny tym krajom. 

"Niech żyje Putin". Prorosyjskie transparenty podczas puczu w Nigrze

Zachód zdaje sobie sprawę, że Niger jest jednym z najważniejszych krajów regionu. "Z (prezydentem) Bazoumem upadłaby twierdza przeciwko ekstremistom i rosyjskim zabiegom o władze i wpływy w Afryce. Ponieważ siły ONZ nie są już mile widziane w Mali, które graniczy z Nigrem na zachodzie, trzeba zakończyć po 10 latach trwającą tam misję Minusma" - donosi "Frankfurter Rundschau", cytowany przez Money. Jakub Wiech, szef serwisu energetyka24.com, podkreśla z kolei, że zdestabilizowanie sytuacji w innych krajach Afryki również byłoby poważnym ciosem dla Zachodu. "Uderzenie w Demokratyczną Republikę Konga to uderzenie w kraj odpowiadający za 70 proc. światowej produkcji kobaltu, wywołanie chaosu w Nigerii to potencjalny paraliż dla największego producenta ropy na kontynencie afrykańskim oraz jednego z dużych eksporterów gazu, spowodowanie zaburzeń wewnętrznych w Angoli, 2. największym producencie ropy w Afryce, to również droga do destabilizacji rynku, działania w Libii mogą być z kolei wymierzone w pola naftowe takie jak El-Sharara czy Waha, gdzie działają spółki zachodnie (np. Total, OMV, Repsol)" - wylicza. I podkreśla, że we wszystkich powyższych państwach odnotowano działalność Grupy Wagnera.

Komentatorzy podejrzewają, że konflikt - nawet jeśli nie jest bezpośrednio inspirowany przez Rosję - to może być przez nią podsycany. Świadczą o tym hasła, pod którymi szli demonstranci. "Niech żyje Putin" i "Precz z Francją" - to tylko niektóre z nich. Paryż na wydarzenia w Nigrze już zareagował. Ambasada Francji poinformowała we wtorek, że rozpoczyna ewakuację swoich obywateli. Odbędzie się drogą powietrzną. Co ważne działania koordynowane są z nigerską armią. Francuskie MSZ prosi Francuzów mieszkających w dawnej francuskiej kolonii o zachowane spokoju i o udanie się do miejsc zbiórki na własną rękę. Szacuje się, że ewakuacja obejmie około pół tysiąca osób.

Więcej o: