Napełnienie benzyną 50-litrowego baku jeszcze trzy tygodnie temu kosztowało na Słowacji 78 euro. Dziś takie tankowanie to wydatek o 7 euro większy. Ten tydzień może przynieść kolejny wzrost cen - zapowiadają analitycy, zauważając jednocześnie, że sytuacja jest daleka od dramatycznej, ponieważ przed rokiem ceny paliw były nawet o 10 procent wyższe.
Jak pisze dziennik "Pravda", mieszkańcy terenów przygranicznych taniej zatankują u sąsiadów. W Austrii litr paliwa jest tańszy o kilka, a w Polsce o kilkanaście eurocentów. "Definitywnie skończyły się czasy, kiedy to na węgierskich stacjach tworzyły się długie kolejki aut ze słowackimi tablicami rejestracyjnymi. Teraz kierowcom opłaca się jeździć po tańsze paliwo do Polski" - zauważa gazeta. I dodaje, że przy każdym tankowaniu do pełna w Polsce, Słowacy mogą zaoszczędzić około 8 euro.
"Pravda" opisuje również ekspansję Orlenu. Po przejęciu kilkudziesięciu stacji Slovnaftu należących do węgierskiego koncernu MOL, Orlen ma na Słowacji około 80 stacji benzynowych i jest czwartym graczem na tamtejszym rynku paliw.
W ciągu ostatniego miesiąca ropa naftowa na giełdach surowcowych podrożała o 20 proc. Wszystko dlatego, że Arabia Saudyjska oraz Rosja ograniczają wydobycie surowca. Wiele jednak wskazuje, że ceny mogą jeszcze rosnąć. Analitycy nadzieję na zatrzymanie ewentualnej fali podwyżek widzą w państwowym Orlenie i nadchodzących wyborach.
- Teoretycznie zwyżka ceny ropy (od czerwcowego minimum o ponad 20 proc.) może znaleźć przełożenie na ceny paliw w Polsce. Jednak po pierwsze nie wiemy, jaka jest cena ropy w transakcjach terminowych, które zawierał Orlen - może być niższa niż cena spot (bieżąca), a po drugie jesienią czekają nas wybory - mówił w ubiegłym tygodniu Next.gazeta.pl Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion. I jak podkreśla, wybory faktycznie mogą mieć wpływ na ceny. - W USA wybory w listopadzie 2022 prowadziły do wyprzedaży ropy z rezerw strategicznych po to, żeby na stacjach ceny nie rosły. Więcej w poniższym artykule: