0,5 proc. - o tyle w drugim kwartale tego roku spadł realny PKB Polski rok do roku (czyli w porównaniu do drugiego kwartału 2022 r.). Taki odczyt (niewyrównany sezonowo) podał w środę Główny Urząd Statystyczny. To wynik gorszy od oczekiwań ekonomistów - konsensus ich prognoz wynosił -0,3 proc.
Spadek PKB o 0,5 proc. to najsilniejsze tąpnięcie polskiej gospodarki od ostatniego kwartału 2020 r. W pierwszym kwartale br. nasz PKB spadł realnie o 0,3 proc. rok do roku.
Na razie to pierwsze, szybkie dane GUS. Bardziej szczegółowe poznamy 31 sierpnia, ale już dziś ekonomiści prognozują, co może się w nich znaleźć.
Według naszych szacunków w drugim kwartale br. wyraźnie pogłębił się spadek spożycia gospodarstw domowych i w ujęciu rocznym był zbliżony do -3 proc. Spodziewamy się, że nadal rosły inwestycje, m.in. za sprawą sektora publicznego i dużych firm. Dane dotyczące bilansu płatniczego sugerują, że wymiana handlowa z zagranicą miała pozytywny wkład do rocznego tempa wzrostu PKB i powinna z pewną nawiązką skompensować negatywny wpływ zmiany stanu zapasów
- piszą eksperci z ING Banku Śląskiego.
Podobną diagnozę stawia Jakub Rybacki, kierownik zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Słabe wyniki związane są z recesją konsumencką - wydatki gospodarstw domowych były niższe o ponad 1,5 proc. względem ubiegłego roku. Gospodarkę napędzały głównie nakłady inwestycyjne przedsiębiorstw oraz eksport netto. Na wynikach prawdopodobnie ciągle ciąży spadek zapasów gotowych produktów - firmy cały czas wskazują na posiadanie zbyt dużych zapasów, co ogranicza nową produkcji
- zauważa.
Kwartał do kwartału, czyli w porównaniu z okresem styczeń-marzec br., w drugim kwartale PKB Polski spadł aż o 3,7 proc. Choćby na poniższym wykresie od ekonomistów PKO BP widać, że odsezonowane dane z polskiej gospodarki w ujęciu kwartał do kwartału bardzo mocno wahają się w ostatnim roku - raz są na wielkim plusie (jak choćby w pierwszym kwartale br. - aż o 3,8 proc.), raz na bardzo wyraźnym minusie (jak teraz).
Wynik ten może nie odzwierciedlać rzeczywistości - bazuje na dyskusyjnym stosowaniu narzędzi ekonometrycznych. Problem dotyczy wydatków w zakwaterowaniu i gastronomii - dane wskazują na 3,5-krotny wzrost aktywności w III kwartale oraz gwałtowne spadki o 60 proc. w kolejnym. Wynika to oczywiście z częstszych wyjazdów turystycznych w wakacje. Jednak algorytmy dotyczące odsezonowania powinny usuwać właśnie takie zmiany, aby wygładzać szereg
- komentuje Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Ekonomista mBanku Arkadiusz Balcerowski wyjaśniał kilka miesięcy temu w rozmowie z Gazeta.pl, że od pandemii w danych GUS - głównie za sprawą danych z gastronomii - dzieją się cuda.
GUS od pandemii ma z tym ewidentny problem. Dane odsezonowane w zasadzie niespecjalnie różnią się od nieodsezonowanych. W jednym kwartale mamy wzrost o 100-200 proc., w drugim wzrost o 100-200 proc. Być może także dlatego wzrost PKB w pierwszym kwartale br. [w ujęciu kwartał do kwartału – red.] tak wystrzelił
- mówił wówczas Balcerowski. Teraz pewnie właśnie w tym efekcie będą upatrywane przyczyny bardzo wyraźnego tąpnięcia kwartał do kwartału. - Dane odsezonowane wykazują ostatnio ogromną zmienność, przez co ich wartość informacyjna jest niestety minimalna - komentowali jakiś czas temu ekonomiści Santander Banku.
Z drugiej strony część polityków i obserwatorów abstrahuje od tych wyjaśnień i w zależności czy dane kwartał do kwartału są rewelacyjne czy fatalne, wieszczą, że Polska była w ostatnich miesiącach była albo europejskim czempionem, albo niedorajdą. Najnowsze dane Eurostatu (porównanie danych z Polski i innych krajów UE) mogą być "pożywką" dla tych drugich.
Ekonomiści przewidują, że dane za drugi kwartał powinny (oby) stanowić dołek cyklu koniunkturalnego, i teraz nasza gospodarka powinna już mozolnie iść w górę.
Kolejne kwartały powinny przynieść stopniowe ożywienie wiedzione spadającą inflacją i odbiciem realnych dochodów do dyspozycji, ale też widzimy ryzyko w dół dla naszej prognozy PKB na cały rok na poziomie 1 proc. rok do roku a także 3,3 proc. w 2024 r.
- piszą analitycy Santander Banku. Ich prognoza i tak jest optymistyczna - np. ekonomiści z Pekao w lipcu zrewidowali mocno w dół swoje przewidywania i uważają, że polska gospodarka w całym 2024 r. urośnie tylko o 0,4 proc. rok do roku, a w 2024 r. "zaledwie" o 2 proc. Niewykluczone, że po najnowszych danych inne ośrodki analityczne też będą rewidować w dół swoje prognozy.
Zresztą w pierwszym komentarzu po najnowszych danych GUS, o rewizji w dół przebąkują m.in. ekonomiści ING Banku Śląskiego.
Otoczenie globalne (słaba kondycja chińskiej gospodarki i problemy niemieckiego przemysłu) sugeruje, że odbudowa koniunktury w dalszej części tego roku będzie powolna, a wyraźnie lepsze wyniki gospodarcze zobaczymy nie wcześniej niż w czwartym kwartale br. W kontekście dzisiejszych danych widzimy przestrzeń do rewizji w dół naszej prognozy wzrostu PKB w 2023 na poziomie 1 proc. Ostateczny szacunek przedstawimy po zapoznaniu się ze strukturą wzrostu gospodarczego w drugim kwartale br.
- komentują dodając, że słaba koniunktura i zbliżająca się do jednocyfrowych poziomów inflacja będą dla RPP argumentami za rozpoczęciem cyklu obniżek stóp procentowych po wakacjach.
Wynik PKB w drugim kwartale br. okazał się gorszy niż przewidywany w lipcowej projekcji NBP (-0,1 proc. rok do roku), a perspektywy na drugą połowę roku także obarczone są coraz większym ryzykiem w dół. Spodziewamy się, że we wrześniu RPP obniży stopy procentowe o 25 punktów bazowych
- czytamy w ich analizie.