DDoS: świąt nie będzie. Hakerzy znowu popsują świąteczne granie?

Kiedyś przed świętami straszono zielonym stworem. Dzisiaj zagrożeniem nie jest Grinch, tylko grupa, która uważa, że nas ratuje.

Uprzykrzyć życie graczom chce grupa Phantom Squad. Ekipa zaatakowała jeszcze przed świętami, biorąc na celownik Xbox Live, skutecznie blokując dostęp do serwisu. To dopiero początek - zapowiadają "hakerzy" - bo ich cel jest dużo większy: sprawić, by w święta nie działały sieciowe usługi PlayStation 4, PlayStation 3, Xboksa One i Xboksa 360. Przez to gracze na całym świecie nie mogliby grać w Sieci, robić zakupów w cyfrowym sklepie czy pobierać aktualizacji. A to wszystko przez zwykłe, ale bardzo uciążliwe ataki DDoS.

Czytaj też: Świąteczne szaleństwo Biedronki. Tak taniego zestawu z PS4 jeszcze nie było

DDoS (ang. distributed denial of service, rozproszona odmowa usługi) - atak na system komputerowy lub usługę sieciową w celu uniemożliwienia działania poprzez zajęcie wszystkich wolnych zasobów, przeprowadzany równocześnie z wielu komputerów (np. zombie). - Wikipedia

Rok temu, również w święta, podobnie działało Lizard Squad. Najbardziej ucierpiało Sony, bo PlayStation Network miało problem ze stabilnym funkcjonowaniem jeszcze przez kilka dni po świętach. Istnieje spore ryzyko, że w tym roku sytuacja się powtórzy. Nawet eksperci przyznają, że przed DDoS trudno jest się bronić.

Phantom Squad czy wcześniej Lizard Squad do swoich ataków dorabiają ideologie. Chcą pokazać użytkownikom, że wielkie korporacje o nich nie dbają. Nie przygotowują się na ataki. Nie bronią swoich klientów.

To wyjątkowo głupia wymówka, która wcale nie broni samozwańczych obrońców ludu. Ataki DDoS o niczym nie świadczą. Dane nie wyciekają, nikt nie traci pieniędzy. Phantom Squad nie dowiedzie więc, że Sony czy Microsoft nie interesują się naszym bezpieczeństwem.

A problem faktycznie istnieje. Niedawno okazało się, że miesięcznie dochodzi do 77 tysięcy przejęć kont na Steam, największym pecetowym sklepie z cyfrowymi wersjami gier. Ofiarami są nie tylko nieświadome osoby, ale nawet profesjonalni gracze. W 2011 w ręce hakerów trafiły dane z ponad 77 milionów kont PlayStation Network. O podobnych włamaniach na mniejszą skalę słyszy się niestety często. To prawda, hakerzy mają swoje sposoby, ale DDoS to zupełnie inna sprawa, nie mająca żadnego związku z wykradaniem poufnych informacji, takich jak adresy e-mail czy nawet numery kart kredytowych. Phantom Squad może rzucać się na serwery, ale to nie sprawi, że my poczujemy się bezpieczniej.

gazeta.pl

DDoS-owcy mają też inne wytłumaczenie. Święta to czas dla rodziny, a nie dla gier. Jeśli nie możesz grać w Sieci, pogadaj z rodzicami, spotkaj się z wujkiem, spędź czas z dziadkami. Według ich logiki, robią nam przysługę. Nawet jeśli zgodzimy się, że coś w tym jest, to na pewno o naszym wolnym czasie nie powinna decydować grupa "hakerów". Tym bardziej że prezentem może być konsola, więc mnóstwo osób nie będzie mogło z niej korzystać tak, jak by tego chciało. Tylko dlatego, że zorganizowana grupa internetowych chuliganów wie lepiej, co jest dla nas dobre. Absurd.

Grupom takim jak Phantom Squad chodzi po prostu o sławę. O ich dokonaniach się pisze, znane nazwiska komentują ataki. Są trochę jak Anonimowi, inna grupa hakerów, która niby broni wolności i demokracji, grozi wojną Państwu Islamskiemu, ale nic nie robią, ważny jest rozgłos. W przypadku "growych hakerów" działanie jest. I co gorsza, znajduje też uznanie wśród niektórych graczy. Tym bardziej że na atakach DDoS-owych mogą skorzystać.

Kiedy w poprzednie święta Lizard Squad zablokowało dostęp do PlayStation Network, wkurzeni gracze domagali się rekompensaty. I ją dostali. Po nowym roku Sony wydłużyło aktywność konta PlayStation Plus (płatna usługa umożliwiająca grę w Sieci) oraz podarowało 10% zniżki na zakupy w sklepie PlayStation Store.

Wiele osób pisało, że choć przez świąteczne ataki nie ucierpieli, to z chęcią skorzystają z okazji. Sony się ugięło, moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie - w tym przypadku firma była taką samą ofiarą, jak zwykli użytkownicy. To logiczne, że chciała wyjść z twarzą, ale z terrorystami i chuliganami się nie negocjuje. "Przeprosinowa oferta" to coś w rodzaju spłaconego okupu. Łatwo się domyślić, że z czasem żądania będą większe, by zdobyć uznanie wśród zwykłych ludzi. Co jeśli w tym roku ataki zostaną przerwane dopiero wtedy, gdy każdy właściciel PlayStation 4  dostanie darmową grę albo 80% zniżki? Owszem, Sony może taką ofertę wyśmiać, ale może też się po raz kolejny ugiąć. Dlaczego my mamy korzystać na atakach internetowej bandy?

Korzysta się często i chętnie. W Sieci już znalazł się nowy film Quentina Tarantino, hakerzy grożą, że inne nadchodzące hity również wylądują na pirackich serwisach. Pokazuje to hipokryzję ludzi: kiedy okradana jest filmowa wytwórnia, to można na tym skorzystać i z ciekawości obejrzeć, ale kiedy nasze dane trafiają w niepowołane ręce, chcemy rekompensaty. Tymczasem to sprawka tych samych ludzi, którzy działają na podobnych zasadach.

Do "promowania" hakerów przyczyniają się zwykli ludzie, motywują ich też wielkie firmy.George Hotz stał się rozpoznawalny dzięki temu, że złamał zabezpieczenie PlayStation 3, teoretycznie umożliwiając uruchamianie pirackich wersji gier. Sony próbowało pokonać (mimo wszystko) zdolnego hakera, ale złamało się samo: doszło między stronami do ugody, bo geohot obiecał, że swoim rozwiązaniem z nikim się nie podzieli. Po latach Hotz został zatrudniony przez Google.

Teoretycznie to dobrze, że groźni hakerzy przechodzą na jasną stronę mocy. Będą szukali dziur w zabezpieczeniach, ale tylko po to, żeby je naprawić i wzmocnić.  Wiedzą też, jak może myśleć przeciwnik. Lepiej mieć więc ich jako sojuszników, a nie wrogów, ale nie warto się tym chwalić. Bo robiąc z takich ludzi jak geohot sławy, nagłaśniając sukcesy, motywuje się naśladowców. Pokaż się, zrób coś , czego nie zrobili inni, a my cię docenimy i damy legalnie zarobić - przecież tak można interpretować fakt, że Hotz, który wcześniej napsuł krwi Sony i Apple, później dostał robotę w Facebooku i Google. Dla wielu jego ścieżka będzie poradnikiem, a on sam wzorem do naśladowania. Same firmy ściągają na nas kłopoty, prowokując hakerów do działania.

Spokojnych świąt? Jak widać, w świecie grających mogą to być płonne życzenia.

Więcej o: