Projekt HoloLens to jeden z najlepszych projektów Microsoftu od lat. Ale równie magicznie zapowiadano Kinecta

HoloLens to hełm Microsoftu do rzeczywistości rozszerzonej. Projekt ten obiecuje, że wystarczy założyć go na głowę, żeby dookoła pojawiły się hologramy, z którymi można wchodzić w interakcję. Niesamowite? Owszem. Ale Microsoft ma już za sobą historię prezentowania niesamowitych rozwiązań, których potem nie wprowadza na rynek.

Na wideo powyżej widzicie, jak byłoby walczyć z obcymi we własnym salonie (właściwa akcja zaczyna się od 2:30). Wystarczy założyć HoloLens i otaczają nas hologramy. HoloLens nie generuje obrazu w całości - dodaje do tego, co widzimy elementy stworzone cyfrowo. Właśnie w ten sposób możemy walczyć z obcymi, a jednocześnie widzieć własne, dobrze znane mieszkanie. Gadżet Microsoftu nie wymaga podłączenia do komputera, smartfonu, nie trzeba też używać żadnych kabli. Jeśli holograficzna walka z obcymi was nie przekonuje, przypomnijcie sobie prezentację HoloLens z ubiegłorocznego E3.

Zobacz wideo

Demo w dalszym ciągu robi wielkie wrażenie. Ale wiecie, co 7 lat temu robiło równie wielkie wrażenie? Prezentacja możliwości Kinecta (wówczas znanego jeszcze jako Project Natal). W 2009 roku Peter Molyneux przedstawił światu wirtualnego chłopca, Milo.

 

Milo rozpoznawał osobę, która z nim rozmawiała. Gracz mógł "przekazywać" chłopcu różne przedmioty ze świata rzeczywistego. Mógł rozmawiać z nim w języku naturalnym, Milo z kolei mógł rozpoznawać mimikę twarzy rozmówcy. Jeszcze rok później Molyneux tak prezentował Milo podczas konferencji naukowej TED (film z polskimi napisami:

 

Być może macie w domu konsolę Xbox oraz kontroler Kinect. Z pewnością nie macie za to dostępu do Milo. Dlaczego? Bo Microsoft nigdy nie wypuścił wirtualnego chłopca poza strefę demo . I być może już nigdy tego nie zrobi.

Maciej Gajewski, dziennikarz Chip i bloger na SpidersWeb, miał okazję sprawdzić, ile magii HoloLens widocznej na pokazach Microsoftu jest w praktyce. Wrażenia?

- Pierwsze wrażenie obcowania z HoloLens dla kogoś, kto widział jego pierwsze demonstracje, jest... negatywne. Nie było widać na nich ograniczeń sprzętowych urządzenia, takich jak jakość obrazu na holograficznym szkle czy fakt, że nie obejmuje ono całego naszego pola widzenia - opowiada Gajewski- Ta myśl szybko jednak ustępuje fascynacji, gdy człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę z czym obcuje, mimo niespodziewanych ograniczeń. "Hologramy" żyją, bezbłędnie wpasowują się w "realną" przestrzeń, są postrzegane przez użytkownika HoloLens jako realne, namacalne obiekty będące częścią rzeczywistości. Jeżeli do któregokolwiek gadżetu pasuje określenie "magiczne", to zdecydowanie są to gogle Microsoftu. Choć już teraz widać elementy, które można by udoskonalić.

Milo nie ma, ale Kinect pojawił się na rynku. Być może do HoloLens należy podchodzić więc z dużą dawką sceptycyzmu. Gogle Microsoftu pewnie trafią w końcu do sprzedaży. A w kolejnej generacji być może dogonią kreowane obecnie prezentacje.

Więcej o: