Netflix nie uważa za swoich najważniejszych konkurentów telewizji, Amazona czy Hulu. Jak mówił nam Reed Hasings, szef firmy, Netflix konkuruje z naszym czasem wolnym - z książkami, grami, znajomymi, rodziną. Dlatego jeśli już firmie uda się zdobyć naszą uwagę, stara się ją za wszelką cenę utrzymać. Ma 3 sprawdzone sposoby.
Netflix prowadzi rozmowy z użytkownikami z całego świata; wypytuje w nich o preferencje treści czy sposoby korzystania z serwisu. Ale takie testy nie sprawdzają się zbyt dobrze - w końcu deklaracje nie zawsze mają przełożenie na zachowanie. A przecież jesteśmy w interecie, więc nasze zachowanie jest mierzalne.
Czytaj też: 6 seriali nowych i starych, jakie wkrótce trafią do Netfliksa [DATY PREMIER]
Co jest sprawdzane? Praktycznie wszystko - ile linii polecanych seriali powinno znajdować się na ekranie głównym, ile filmów polecanych w rzędzie, który plakat tego samego filmu przyciągnie jak najwięcej uwag użytkowników.
Netflix na porządku dziennym prowadzi testy A/B Fot. J. Sosnowska
Sprawdzane jest to w ramach testów A/B, które polegają na tym, że część osób widzi np. jeden plakat a inna część osób inny plakat. Następnie wyniki są sprawdzane i stosownie do nich stosowane są różne rozwiązania. Takich testów prowadzonych jest rocznie około 200. Oznacza to, że wasza strona główna Netflixa może być inna, niż waszych znajomych.
Netflix na porządku dziennym prowadzi testy A/B Fot. J. Sosnowska
Ze strony głównej przenosimy się przeważnie do konkretnej treści, czyli filmu albo serialu. W jaki sposób Netflix wie, co powinno nam się spodobać? Tu pod uwagę brane są dwa główne czynniki:
- jakie filmy i seriale będą podobne do tego, co oglądałeś do tej pory?
Na przykład - oglądałeś House of Cards. Być może spodoba ci się też inny thriller polityczny?
- co oglądają ludzie, którzy mają podobny gust do ciebie?
Na przykład - gdzieś na świecie jest osoba, która oglądała takie same seriale jak ty. Ale oglądała też kilka takich, których do tej pory nie widziałeś. Jeśli faktycznie macie podobny gust, seriale te powinny ci się spodobać.
Carlos Gomez Uribe, w Netfliksie odpowiadający za innowacyjność produktu, opowiadał nam, że przez cały poprzedni rok trwały prace, żeby dostosować algorytmy serwisu tak, aby udzielały poprawnych rekomendacji dla użytkowników z całego świata.
House of Cards Fot. J. Sosnowska
Tak, Netflix na pół etatu zatrudnia ok. 30 osób, których zadaniem jest oglądanie filmów i seriali. Nie piszą jednak ich recenzji - chodzi o odpowiednie tagowanie, czyli znaczenie treści. W sumie kategorii jest aż 50 tysięcy, np. filmy szpiegowskie, silna postać żeńska, historia ojca i córki. Przez kilka chwil sama byłam taką osobą - musiałam wypisać wszystkie określenia, jakie mogą mieć zastosowanie do serialu Daredevil. Na mojej liście znalazły się między innymi:
- mściciel
- marvel
- superbohaterowie
- przemoc
- Nowy Jork.
Profesjonalny tagger do każdego filmu i serialu wypisuje ok. 100 pozycji.
Jeśli już śmieją wam się oczy i chcielibyście zgłosić własną kandydaturę, to pamiętajcie - taka osoba musi być wyjątkowo obiektywna. Nie śmieszy cię dana komedia? Nie szkodzi, nie chodzi tu o pisanie recenzji, a rozłożenie filmu czy serialu na części pierwsze. Po co? Żeby udzielać lepszych rekomendacji. Być może okaże się w trakcie oglądania, że lubisz filmy których akcja rozgrywa się w Nowym Jorku. W takim układzie rozsądnie będzie, żeby algorytm polecał ci kolejne takie produkcje.
Jak widać, Netflix bardzo stara się zyskać naszą uwagę. I słusznie, bo w obecnym świecie treści jest za dużo, żeby móc przeczytać, obejrzeć czy zagrać w nie wszystkie. A jego wysiłki po raz kolejny udowadniają, że jest o co walczyć - w końcu czas to pieniądz.