Google nie ma szczęścia do mediów społecznościowych. Platforma Google+, która miała rzucić wyzwanie Facebookowi, okazała się projektem zdecydowanie spóźnionym i nie podbiła serc internautów. Dziś, złośliwi żartują, że z G+ korzystają pracownicy firmy z Mountain View. I ten żart prawdopodobnie jest całkiem bliski prawdy.
Podobnie jest w przypadku komunikatorów internetowych, które w przypadku Google'a nigdy nie okazały się spektakularnym sukcesem. Dotyczy to zarówno nieistniejących już usług Google Talk, Google+ Messengera, jak również ich następcy Hangouts, który jest zarówno platformą do wideorozmów, internetowych czatów, jak i VOIP.
Tego ostatniego produktu nie można oczywiście nazwać kompletną klapą. Usługa działa i ma się dobrze, ale nikt nie traktuje jej jako rywala dla najpopularniejszych internetowych komunikatorów (Messenger, WhatsApp, Snapchat) czy aplikacji dedykowanym rozmowom wideo (Skype, Facebook Video Call).
Konferencja Google I/O 2016 Fot. Google/YouTube
Stojący na czele Google'a Sundar Pichai, oczywiście nie jest z tego powodu zadowolony, bo doskonale zdaje sobie, że budowanie mocnego internetowego ekosystemu bez popularnych narzędzi do komunikacji jest praktycznie niemożliwe. Właśnie dlatego Google po raz kolejny próbuje swoich sił w tej kategorii wagowej.
Na wczorajszej konferencji Google I/O 2016 poznaliśmy dwa nowe komunikatory mobilne, które mają pomóc firmie z Mountain View w nawiązaniu rywalizacji z największymi konkurentami na tym polu - Facebookiem, Microsoftem oraz Snapchatem.
Konferencja Google I/O 2016 Fot. Google/YouTube
Pierwszym z nich jest Allo, uniwersalny komunikator działający w oparciu o nasz numer telefonu, który ma działać zarówno na urządzeniach z Androidem, jak i iOS-em. Jego największą zaletą ma być inteligentny asystent Google'a. Tak, ten sam, z którym komunikujemy się obecnie, korzystając z funkcji Google Now.
W czasie rozmowy z drugą osobą, Allo na bieżąco będzie śledzić kontekst naszej dyskusji, podpowiadając sugerowane odpowiedzi. Przykładowo, gdy znajomy pokaże nam zdjęcie naszego psa, Allo zaproponuje nam odpowiedź "Jaki piękny owczarek!". Wbudowany asystent potrafi bowiem analizować nie tylko sam tekst, ale i fotografie. Gdy nasza rozmowa zejdzie natomiast na temat zbliżającego się finału Ligi Mistrzów, to Allo przypomni nam składy Atletico i Realu, zaprezentuje najpiękniejsze bramki Cristiano Ronaldo i podpowie, jaka pogoda będzie pod koniec maja w Mediolanie.
Oczywiście Allo nie będzie bezczelnie wcinał się do rozmowy z naszym znajomym. Zamiast tego, w prawym górnym rogu komunikatora pojawi się ikona oznajmiająca, że nasz asystent ma coś ciekawego do powiedzenia. Przykładowo, gdy znajomy pokaże nam zdjęcie przepysznego spaghetti, Allo zasugeruje najbliższe restauracje serwujące te potrawy. Można więc powiedzieć, że pod tym względem nowy komunikator Google'a nawiązuje do botów, które kilka tygodni temu zawitały na Messengera.
Konferencja Google I/O 2016 Fot. Google/YouTube
Allo to również kilka funkcji, które dobrze znamy ze Snapchata. Funkcji, które nieco starszemu pokoleniu mogą się wydawać banalne, ale młodsi często nie wyobrażają sobie bez nich życia. Dzięki Allo, będziemy więc mogli powiększać lub pomniejszać nasze wiadomości, rysować na zdjęciu, które wysyłamy znajomemu i wzbogacać rozmowę o emotikony oraz inne multimedia. Dla mnie to naprawdę nic szczególnego, ale być może jestem już za stary na takie rzeczy.
Był Messenger, był Snapchat. Jest i Telegram. Od tego komunikatora Allo chce zaczerpnąć bezpieczeństwo komunikacji. Rozmowy w Allo mają być w pełni szyfrowane, a w aplikacji pojawi się tryb "incognito". Dzięki niemu, nasze wiadomości będą automatycznie znikać po kilku czy też kilkudziesięciu sekundach od ich wysłania. Oczywiście, w zależności od naszych preferencji.
Konferencja Google I/O 2016 Fot. Google/YouTube
Duo, czyli prostota i funkcjonalność
Duo, to z kolei aplikacja do wideorozmów, która pod wieloma względami przypomina FaceTime'a. Komunikator jest powiązany z naszym numerem telefonu i obsługuje szyfrowanie end-to-end, które pozwoli nam na rozmowę "w cztery oczy". Bez zbędnych dodatków, bez miliona niepotrzebnych funkcji. Ma być prosto i funkcjonalnie.
Duo posiada dwie unikalne funkcje. Pierwsza z nich została ochrzczona nazwą "knock-knock". Dzięki niej, jeszcze przed odebraniem połączenia zobaczymy na żywo osobę, która próbuje się do nas dodzwonić. W założeniu wygląda to bardzo ciekawie, choć trochę boję się, że w przyszłości "knock knock" może okazać się źródłem wielu niezbyt komfortowych sytuacji, o których wolałbym się w tym miejscu nie rozpisywać.
Konferencja Google I/O 2016 Fot. Google/YouTube
Drugą nowością w Duo ma być oparcie komunikacji o protokół QUIC, który ma zapewnić aplikacji płynne i stabilne działanie nawet w sytuacji, gdy korzystamy z wolnego połączenia internetowego. Osoby, które miały (nie)przyjemności rozmawiania przez Skype'a na słabym łączu zdają sobie sprawę, jak istotna jest owa stabilność.
Na pierwszy rzut oka, obydwa komunikatory sprawiają naprawdę dobre wrażenie, co wcale nie oznacza, że z miejsca podbiją serca użytkowników na całym świecie. Rywalizacja na tym rynku jest niezwykle zacięta i wyszukiwarkowy monopol Google'a nie jest dziś już gwarancją niczego.
Tym, co może przyciągnąć internautów do nowych narzędzi Google'a, jest z pewnością ich integracja z całym ekosystemem firmy z Mountain View. Jeśli asystent w Allo okaże się tak przydatny, jak sugerowano to podczas wczorajsze prezentacji, a Duo będzie komunikatorem prostym, stabilnym i bezpiecznym, to Google rzeczywiście może trochę namieszać. W innym wypadku obydwie aplikacje podzielą los swoich poprzedników.
Allo i Duo mają się pojawić na urządzeniach z Androidem i iOS-em latem br.