Korea Północna postanowiła stworzyć własny serwis społecznościowy. Kilka dni temu uruchomiła serwis o nazwie StarCon. W założeniu ma mieć charakter globalny - konto mogli zakładać nie tylko Koreańczycy.
Przeczytaj też: Windows jest zbyt imperialistyczny. Korea Północna ma własny system.
I, niestety dla Korei, z zaproszenia do nowego serwisu postanowił skorzystać pewien osiemnastoletni Szkot. Zamiast jednak rejestrować konto i spróbować dodać Kim Dzong Una, przywódcę państwa, do znajomych, zrobił coś lepszego. Zalogował się jako administrator. Użył najbardziej oczywistej kombinacji: admin/password.
Mężczyzna postanowił wykorzystać swoje uprawnienia - mógł kasować dowolne wpisy, zmieniać ich treść, edytować nazwy użytkowników. Robić to, co robiłby każdy wyznaczony do cenzury północnokoreański urzędnik.
Osiemnastolatek ze Szkocji przejął kontrolę nad północnokoreańskim Facebookiem Fot. za Metro.co.uk
Portal społecznościowy miał być zapewne kolejnym elementem północnokoreańskiej propagandy. Dzięki nielicznym informacjom, które docierają do nas z odciętego od świata kraju wiemy, że internet w Korei Północnej w zasadzie nie istnieje. Sieć o nazwie Kwangmyong pozwala na przeglądanie wyłącznie oficjalnych, cenzurowanych portali. Dostęp do niego ma i tak zaledwie garstka obywateli, którzy i tak najczęściej są po stronie rządu. Jednocześnie władze bardzo dbają o to, by koreańskie instytucje były obecne na zachodnich portalach - po to, by utrzymywać pozory normalności.
Najważniejsze północnokoreańskie instytucje mają swoje strony internetowe, grupy na Facebooku i kanały na YouTube. I to po angielsku - aby skutecznie rozpowszechniać propagandę reżimu. Taki internet jak ten, w którym poruszamy się my - obywatele wolnych, demokratycznych państw - zna w Korei Północnej wąska grupa tych, którzy sprawiają, że ten kraj jest od demokracji bardzo daleki. - To rząd, wojsko, propagandyści, reżimowi dziennikarze, hakerzy na państwowym żołdzie i badacze na uczelniach typu Uniwersytet Kim Ir Sena czy Uniwersytet Naukowo-Technologiczny w Pjongjangu - wylicza So Young Seo, badacz w państwowym południowokoreańskim Instytucie Rozwoju Społecznego. Nie wiadomo, ile dokładnie urządzeń w państwie Kima jest podłączonych do World Wide Web, ale według danych So Young Seo na 25 milionów obywateli KRLD przypadają dokładnie 1024 adresy IP. Otrzymamy wtedy społeczeństwo praktycznie całkowicie odcięte od globalnej sieci informacyjnej. Ale nie znaczy, że odcięte od informacji, a przynajmniej tej odpowiednio podanej.
- pisaliśmy w naszym materiale o Korei Północnej.
Dziś witryna jest niedostępna i, jak podkreśla Metro, nie wiadomo czy powróci. W całej tej historii najsmutniejsze jest jednak to, że odpowiedzialny za tak katastrofalne zabezpieczenie serwisu zapłaci zapewne za swój błąd życiem. To obrazuje, jak bardzo restrykcyjnym krajem jest Korea Północna.