Jak już pisaliśmy w piątek amerykańscy internauci zostali niemal całkowicie odcięci od wielu popularnych serwisów. Netflix, Twitter czy Spotify przestały działać na skutek ataku DDoS na serwery DNS. Odpowiadają one za tłumaczenie adresów witryn na adresu IP - bez nich funkcjonowanie sieci jest niemożliwe.
Czytaj też: Najbardziej wyrafinowany atak w historii internetu. Wyparował... miliard dolarów.
Specjaliści wiedzą już, że do ataku wykorzystano kamery przemysłowe. Chodzi głównie o urządzenia chińskiej firmy Hangzhou Xiongmai - wyjaśnia Telegraph. Za pomocą złośliwego oprogramowania o nazwie Mirai zmieniono je w posłusznego bota. Maszynę-zombie wykonującą zdalne polecenia.
Do tej pory botnety tego typu budowano w oparciu o komputery. Wykorzystanie urządzeń przemysłowych czy "internetu rzeczy" wydawało się niemożliwe.
Powyższa mapa, opublikowana przez szefa firmy telekomunikacyjnej Level 3, dowodzi jednak, że atak nowym kanałem jest możliwy. I niezwykle skuteczny.
Dlaczego? Kamery przemysłowe i inne podobne urządzenia stanowią idealne narzędzie. Setki tysięcy urządzeń mają takie same parametry i domyślne hasła. I te same luki w zabezpieczeniach. Dlatego wykrycie luki pozwala szybko stworzyć gigantyczną cyfrową armię rozsianych po całym świecie urządzeń.
Władze USA wyraźnie przestraszyły się ataku, specjalne oświadczenie wydał nawet prezydent Barack Obama. Skuteczny i długotrwały paraliż amerykańskich serwisów przełoży się bowiem na miliardowe straty. Dowodzą tego analizy firmy badawczej Brookings Institution dotyczące zeszłorocznych awarii internetu. W Indiach nie było go przez 70 dni, co przyniosło niemal miliard dolarów strat. W Arabii Saudyjskiej 45 dni bez sieci doprowadziły do strat wynoszących 450 milionów dolarów. W skali globalnej koszty pozbawienia sieci wyniosły 2,4 miliarda dolarów.
Niestety dziś trudno ocenić co tak naprawdę miał na celu piątkowy atak. Czy był przygotowaniem do czegoś większego? Dowiemy się wkrótce.