Podczas gdy na większości europejskich rynków sprzedaż samochodów elektrycznych wzrasta, w jednym z krajów właśnie drastycznie spadła. Chodzi o Danię, gdzie w porównaniu z zeszłym rokiem auta elektryczne znalazły o 60 proc. mniej nabywców. Jak podaje agencja Bloomberg, w sąsiedniej Szwecji tymczasem wzrost sprzedaży osiągnął aż 80 proc.
Sprzedaż aut elektrycznych w Unii Europejskiej (dane za I kw 2017 w porównaniu z I kw 2016.) Sprzedaż aut elektrycznych w Unii Europejskiej (dane za I kw 2017 w porównaniu z I kw 2016.) DANE: ACEA/BLOOMBERG
Skąd zatem tak nagłe załamanie sprzedaży w Danii? Tamtejszy rząd zmienił prawo podatkowe - zakup aut elektrycznych przestał być tak korzystny dla konsumenta. Wyniki tej decyzji jasno obrazuje powyższy wykres.
W I kwartale 2017 r. rejestracje nowych samochodów z napędem alternatywnym wzrosły w Unii Europejskiej o 37,6 proc.
Sytuacja w Danii jasno dowodzi, że bez specjalnych dopłat ze strony państwa zakup elektrycznych pojazdów nie osiągnie odpowiednio wysokiego poziomu. Warto w tym miejscu przytoczyć pomysły Polski dotyczące tej kwestii. Według planu rządu, do roku 2025 po polskich drogach ma poruszać się milion aut elektrycznych. Władze nie planują wprowadzenia systemu dopłat, mają natomiast pojawić się ulgi - na przykład brak akcyzy i ułatwienia dla firm budujących stacje ładowania pojazdów.
W Polsce w ostatnim czasie co prawda odnotowano spory skok sprzedaży - wyniósł on aż o 91,3 proc. Aut elektrycznych kupiliśmy jednak zaledwie 66, choć to i tak trzy razy więcej niż rok wcześniej.
Czytaj też: Diabelnie szybka Tesla Model 3. Mamy dane producenta.
Tony Seba, profesor ekonomii ze Stanford University, opublikował raport, w którym przewiduje, że w ciągu 2-3 lat nastąpi znaczące zainteresowanie samochodami elektrycznymi. Głównie przez wzrost ich zasięgu do ok. 320 km. Ekspert przewiduje nawet, że z czasem trudno będzie znaleźć stację benzynową, części zamienne czy mechanika, który naprawi silnik spalinowy. Dealerzy tego typu pojazdów znikną w 2024 roku.