Uber nie ma dobrej passy. Kilka miesięcy temu Travis Kalanick, współzałożyciel i CEO firmy został nagrany podczas kłótni z kierowcą Ubera, za co później przepraszał. Nie były to zresztą jedyne problemy wizerunkowe amerykańskiej firmy. Nieco wcześniej Google oskarżył jednego z pracowników Ubera o kradzież.
Kilka dni temu Kalanick zapowiedział z kolei, że na jakiś czas odchodzi ze stanowiska (tzw. "leave of absence"). Swoją przerwę tłumaczył wówczas tragiczną śmiercią matki na jednym z kalifornijskich jezior.
Dziś okazało się, że Travis Kalanick całkowicie rezygnuje ze stanowiska CEO Ubera.
Jak twierdzą anonimowe źródła, pięciu dużych inwestorów zażądało natychmiastowej rezygnacji prezesa. Po wielogodzinnych rozmowach szef Ubera zdecydował się odejść.
Kocham Ubera bardziej niż cokolwiek na świecie i w tym trudnym momencie mojego życia zaakceptowałem apel inwestorów o odejście ze stanowiska, aby Uber mógł wrócić do budowania, zamiast rozpraszać się kolejną walką
- powiedział Kalanick w oświadczeniu dla New York Times.
Choć przedsiębiorca zrezygnował z kluczowego stanowiska, w dalszym ciągu pozostanie w zarządzie Ubera. Dzięki temu będzie miał swój wkład w rozwój firmy.
Uber wydał już własne oświadczenie w sprawie:
Travis zawsze stawiał Ubera na pierwszym miejscu. To odważna decyzja oraz znak jego oddania dla firmy. Rezygnacja ze stanowiska da Travisowi czas na odbycie żałoby po niedawnej osobistej tragedii oraz pozwoli Uberowi na swobodne wejście w nowy rozdział historii firmy. Jednocześnie liczymy na dalszą owocną współpracę z Travisem w ramach Rady Nadzorczej Ubera.