Zgodnie z harmonogramem Windows 8 i Windows 8.1 nie są już wspierane przez Microsoft w pełnym zakresie. Oznacza to, że systemy nie będą już rozwijane. Nie trafią na nie żadne ulepszenia, nowe funkcje.
Microsoft zaprzestanie też wydawania łatek, które miałyby usprawnić pracę systemu. Firma do roku 2023 zapewni jednak aktualizacje z bezpieczeństwem. Oznacza to, że jeśli pojawią się wirusy wykorzystujące jakieś niewykryte dziś furtki gigant z Redmond załata je również na W8/8.1. Użytkownicy systemów nie muszą więc robić nic, jeśli zależy im wyłącznie na bezpieczeństwie. W związku z ostatnimi doniesieniami dotyczącymi luk w procesorach Intela i AMD mogą jednak rozważyć przesiadkę na nowszy system.
Według Netmarketshare.com Windows kontroluje 88 proc. komputerów osobistych na świecie. W grudniu minionego roku Windows 10 miał 33 proc. udziału wśród wersji Windows. Popularniejsza wciąż pozostaje "siódemka" - korzysta z niej 43 proc. użytkowników Windows. "Ósemkę" wybrało zaledwie ok. 7 proc. osób.
Wzrost popularności Windows 10 nie zachwyca, ale Microsoft i tak ma powody do zadowolenia. Liczba użytkowników najnowszego systemu wzrosła bowiem do 600 mln. Jak wylicz Ghack w 2015 roku było to 200 mln, a w maju b.r. 500 mln. Wzrost jest więc wyraźny, chociaż nie tak szybki, jak chciałby Microsoft. Firma zakładała bowiem, że w ciągu nie więcej niż trzech lat korzystających z Windows 10 będzie miliard. Do osiągnięcia tego celu pozostał mniej więcej rok.
Czytaj też: Rewolucja w laptopach naprawdę blisko. Ważny krok Microsoftu.
Windows 8 to jedna z najbardziej nielubianych wersji Windows. Kontrowersje wywołał przełomowy, oparty na "kaflach" interfejs. Jego twórca, Jacob Miller, wyjaśniał użytkownikom portalu Reddit dlaczego Microsoft zdecydował się na takie rozwiązanie. "Kafle" miały być przeznaczone dla użytkowników korzystających z komputera okazjonalnie. Tych, którzy chcą szybko przejrzeć zdjęcia albo coś opublikować. Użytkownicy bardziej zaawansowani mieli korzystać ze środowiska tradycyjnego czyli zwykłego pulpitu. Niestety użytkownicy nie zrozumieli tej filozofii - większość utyskiwała na brak przycisku "start" i zbyt rewolucyjne zmiany w interfejsie.