Tak Amerykanie chcą się bronić przed rakietami Kima. Tym razem się udało

Amerykańska tarcza antyrakietowa miała zdać ważny test. Pierwszy raz do celu imitującego coś, co teoretycznie mogłaby wystrzelić na USA Korea Północna, odpalono dwa antypociski jednocześnie. Oba trafiły i test uznano za sukces, choć cały sprawdzany system jest bardzo kontrowersyjny i są duże wątpliwości co do tego, czy w razie czego naprawdę zadziała.
Zobacz wideo

Dwie duże antyrakiety odpalono z bazy Vandenberg w Kalifornii w poniedziałek. Cel odpalono z odległego o prawie osiem tysięcy kilometrów atolu Kwajalein. Do przechwycenia doszło gdzieś nad Pacyfikiem.

Amerykanie twierdzą oficjalnie, że wszystko poszło zgodnie z planem. Lecąca jako pierwsza antyrakieta uderzyła w obiekt symulujący głowicę jądrową, a druga "wybrała sobie" największy obiekt z pozostałych szczątków i też go trafiła.

Zobacz wideo

Obrona dalekiego zasięgu 

Był to pierwszy test systemu nazywanego Ground Based Midcourse Defense (naziemna obrona w środkowej fazie lotu), w którym odpalono i naprowadzono na cel dwa antypociski GBI. Z założenia do groźnych celów mają być wystrzeliwane dwa albo więcej, aby zwiększyć szanse na trafienie. Problem z tymi konkretnymi antyrakietami jest bowiem taki, że jak na razie ich skuteczność jest kiepska. W ramach dotychczasowych testów udało się przechwycić tylko mniej więcej co drugi cel.

System GBMD jest najbardziej ambitnym ze wszystkich systemów antyrakietowych. Jako jedyny ma móc przechwytywać rakiety o zasięgu międzykontynentalnym w środkowej fazie ich lotu, kiedy znajdują się najwyżej nad Ziemią. Oznacza to największe odległości do pokonania i najtrudniejsze naprowadzanie przy pomocy szeregu stacji radarowych rozrzuconych na dużym obszarze.

Pozostałe amerykańskie systemy antyrakietowe, takie jak Aegis BMD - umieszczone na okrętach i lądzie jako Aegis Ashore - oraz mobilny lądowy THAAD, mają niszczyć wrogie rakiety albo w początkowej i końcowej fazie lotu, albo takie o krótszym zasięgu, które lecą niżej. Ogólnym celem Amerykanów jest mieć kilka uzupełniających się systemów antyrakietowych, które będą w stanie zwalczać cele na całej trasie ich lotu.

Tak wyglądał prototyp pierwszej wersji głowicy antyrakiety GBI. To w praktyce niewielki pojazd kosmiczny, który śledzi swój cel i manewruje, aby w niego uderzyć i zniszczyć samą energią kinetycznąTak wyglądał prototyp pierwszej wersji głowicy antyrakiety GBI. To w praktyce niewielki pojazd kosmiczny, który śledzi swój cel i manewruje, aby w niego uderzyć i zniszczyć samą energią kinetyczną Fot. DoD

Dziurawa tarcza 

System GBMD jest najbardziej krytykowanym ze wszystkich amerykańskich systemów antyrakietowych. Za administracji prezydenta George W. Busha w 2002 roku zarządzono budowę jego baz na Alasce i w Kalifornii w okresie podwyższonego poczucia zagrożenia ze strony Iranu i Korei Północnej, choć był wówczas jeszcze daleki od dopracowania. Nadal nie jest gotowy, choć teoretycznie istnieją dwie jego bazy, każda z kilkunastoma gotowymi do startu antyrakietami. Trzecią bazę planowano budować w Polsce, w Redzikowie, jednak administracja Baracka Obamy zrezygnowała z tego pomysłu, stawiając na bardziej dopracowany system Aegis ASHORE.

Na rozwój systemu i budowę baz GBMD wydano już ponad 40 miliardów dolarów. Pojedyncza antyrakieta GBI kosztuje 75 milionów dolarów. Od 1999 roku przeprowadzono 41 próbnych odpaleń. Około połowy było nieudanych. W ostatnich latach statystyka wygląda coraz lepiej, jednak pomimo optymistycznej retoryki wojskowych, system trudno uznać za dopracowany. W USA regularnie pojawiają się głosy, że należałoby wręcz z niego zrezygnować i skupić się na mniej ambitnych systemach krótszego zasięgu.

Za sprawą stosunkowo niewielkiej liczby gotowych do startu antyrakiet i ich spodziewanej niskiej skuteczności, oficjalnie system GBMD jest uznawany za obronę przed "ograniczonym atakiem rakietami międzykontynentalnymi". Należałoby to odczytać, jako: najpewniej obroniłby USA przed jedną czy dwiema rakietami nadlatującymi z Korei Północnej. Nie jest to jednak pewne, ponieważ nigdy jeszcze nie użyto w testach rakiety międzykontynentalnej z prawdziwego zdarzenia, a jedynie ich imitacje lecące nieco niżej i wolniej.

Zobacz wideo
Więcej o: