Niemal każdy, kto mieszkał lub podróżował po Ukrainie lub innych krajach byłego Związku Radzieckiego miał okazję przejechać się tzw. marszrutką, czyli rodzajem zbiorowej taksówki. Zatłoczone, dziś z reguły zdezelowane i zużyte, minibusy przewożą ludzi zarówno w miastach, jak i pomiędzy nimi za bardzo niskie kwoty. Ich niesłabnąca popularność, szczególnie w miastach, jest wynikiem słabo rozwiniętego sektora publicznych przewozów.
Jak donosi "Kyiv Post", tradycyjny środek transportu zyskał właśnie nowego groźnego konkurenta. We wtorek amerykański koncern Uber uruchomił w Kijowie pierwsze busy oferujące zbiorowe przewozy. Nie są to jednak zwykłe wieloosobowe taksówki, ale kursujące wzdłuż wyznaczonej trasy minibusy. Pasażerowie będą mogli skorzystać z nich za pośrednictwem mobilnej aplikacji.
Przejazd Uberem-marszrutką będzie kosztować od 15 do 30 hrywien (od 2 do 4 zł), podróż tradycyjną marszrutką kosztuje z reguły 8 hrywien (około złotówki). Póki co minibusy Ubera będą kursować na dwóch trasach w Kijowie, ale w planie już są kolejne.
- Moją misją jest uczynienie życia mieszkańców stolicy wygodnym i nowoczesnym. Robię wszystko, żeby sprowadzić do Kijowa nowe technologie - powiedział mer Kijowa Witalij Kliczko komentując wprowadzenie nowej usługi przez Ubera.
Z kolei regionalny menadżer Ubera Jamie Heywood stwierdził, że "Ukraina to dynamiczna gospodarka z dużym sektorem technologicznym", a Kijów jest dla jego firmy "jednym z najważniejszych obecnie miast w Europie".