Tesla w 2019 roku przedstawiła "Dog Mode", czyli tryb psa. Zostawiając zwierzę w samochodzie i włączając "Dog Mode", uruchamiały się dmuchawy z zimnym powietrzem. Na dużym ekranie wyświetlał się natomiast komunikat, że właściciel zaraz wróci, a obok niego temperatura w samochodzie.
Tesla chce jednak jeszcze lepiej dbać o bezpieczeństwo swoich klientów, dlatego złożyła wniosek o pozwolenie na zamontowanie nowego czujnika w samochodach firmy. Mały, trzyantenowy radar ma emitować fale milimetrowe, które umożliwią analizę wnętrza samochodu lepszą niż ta wykonywana dzięki kamerom. Federalna Komisja Łączności (FCC) ma wydać decyzję do 21 września. Tesla zaznaczyła w dokumentach, że FCC wydała zgodę na użytkowanie analogicznego urządzenia w 2018 roku spółce Alphabet Inc., właścicielowi Google.
Nowy sensor ma być wyjątkowo czuły. Będzie w stanie wykrywać rytm oddychania, a nawet tętno. Pozwoli "spojrzeć" przez miękkie materiały, jak kocyk, którym przykryte może być dziecko w foteliku. To ma pozwolić na wykrywanie, czy dziecko nie zostało zostawione same w samochodzie, który się nagrzewa. Czujnik może służyć także jako zabezpieczenie przed złodziejami, którzy wdarli się do auta. To nie koniec jego zastosowań. Dzięki obrazowaniu radarowemu, uda się dopasować rozmiar poduszek powietrznych uruchamianych w razie wypadku, w zależności od tego, czy na miejscu siedzi dorosły, czy dziecko. Zdaniem Tesli sensor będzie precyzyjniejszy, niż obecne systemy opierające się na wadze w fotelu. Czujnik będzie w stanie także wykryć, czy na siedzeniu jest dziecko, czy może ciężki plecak. To z kolei pozwoli na uruchomienie alarmu dot. niezapiętych pasów, tylko wtedy, gdy rzeczywiście jest to uzasadnione.