Szef Kancelarii Premiera, Michał Dworczyk przyznał, że to pracownik Rządowego Centrum Bezpieczeństwa był odpowiedzialny za kwietniowy wyciek danych przeszło 22 tys. funkcjonariuszy służb mundurowych. Osoba ta została już zwolniona z pracy - podaje RMF FM.
Pułkownik Konrad Korpowski, szef RCB, zapewnił, że dotąd nie pojawiły się informacje, by dane, które wyciekły, zostały wykorzystane w przestępczy sposób. Warto przypomnieć, że policja zapewniła funkcjonariuszom dotkniętych problemem alerty Biura Informacji Kredytowej, które informuje o próbie zaciągnięcia kredytu.
Płk. Korpowski tłumaczył też, w kontekście wycieku, że dział IT w sektorze publicznym jest niedofinansowany. Przyznał również, że wyciek był wynikiem błędu ludzkiego.
Brak pełnej gotowości organizacji do działania, spowodowane presją czasu w trudnej sytuacji kryzysowej. Płace w administracji państwowych dla informatyków są na tyle niskie, że nie mamy szans, żeby konkurować o specjalistów tej branży z sektorem prywatnym
- mówił szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Do wycieku doszło pod koniec kwietnia. W sieci znalazły się dane osobowe ponad 20 tys. funkcjonariuszy policji (w tym z CBŚ), celników, pracowników Służby Ochrony Państwa, Administracji Skarbowej, Straży Granicznej, Straży Pożarnej (w tym ochotniczej), Inspekcji Transportu Drogowego, Straży Miejskiej, a nawet Straży Ochrony Kolei czy Służby Więziennej.
Wyciekły dwa arkusze: z imionami i nazwiskami oraz drugi z numerami PESEL, danymi kontaktowymi i pełnymi nazwami jednostek. Najpewniej była to lista zapisanych na szczepienie przeciwko COVID-19 - uważa portal Niebezpiecznik.pl