Rosyjski test broni antysatelitarnej (ASAT) potwierdził Departament Stanu USA. Ze strony Moskwy jak na razie nie ma takiego potwierdzenia, ani nawet żadnego bezpośredniego komentarza. Celem testu mógł być stary satelita szpiegowski, Kosmos-1408 - podaje BBC, powołując się na firmę zajmującą się śledzeniem kosmicznych śmieci. LeoLabs miała wykryć dużą ilość obiektów w miejscu, w którym satelita powinien się znajdować.
Zdarzenie zmusiło siedmioro astronautów i kosmonautów przebywających na Międzynarodowej Stacji kosmicznej do założenia kombinezonów i schronienia się w kapsułach ratunkowych. Taką funkcję pełnią statki, którymi ludzie docierają do ISS i które oczekują "zaparkowane" przy stacji, gotowe do ewakuacji jej mieszkańców w razie potrzeby. Trzech przedstawicieli NASA - Raja Chari, Tom Marshburn i Kayla Barron - oraz Niemiec Matthias Maurer wysłany na orbitę przez Europejską Agencję Kosmiczną schroniło się w kapsule Crew Dragon firmy SpaceX. Dwóch Rosjan - Anton Szkaplerow i Piotr Dubrow oraz Mark Vande Hei z NASA - w Sojuzie.
O wydarzeniach w dziedzinie technologii, ważnych dla globalnej polityki, piszemy na Gazeta.pl.
Po południu w poniedziałek rosyjska agencja kosmiczna, Roskosmos, opublikowała krótki komunikat na Twitterze. "Załoga Stacji Kosmicznej rutynowo wykonuje operacje zgodnie z programem lotu. Orbita obiektu, która zmusiła dziś załogę do przeniesienia się na statek kosmiczny zgodnie ze standardowymi procedurami, oddaliła się od orbity ISS. Stacja znajduje się w zielonej strefie" - napisano, nie dodając, o jaki obiekt chodzi.
Nieco później odbyła się konferencja rzecznika amerykańskiego departamentu stanu. "Dzisiaj Federacja Rosyjska lekkomyślnie przeprowadziła destrukcyjny test satelitarny antysatelitarnej rakiety wznoszącej przeciw jednemu z własnych satelitów. Jak dotąd test wygenerował ponad 1500 kawałków możliwych do namierzenia szczątków orbitalnych i setki tysięcy kawałków mniejszych szczątków orbitalnych, które teraz zagrażają interesom wszystkich narodów" - odczytał komunikat Ned Price.
Później, odpowiadając na pytania dziennikarzy, powiedział, że Stany Zjednoczone nie będą tolerować tego rodzaju działalności.
Szef NASA napisał, że jest "oburzony tym nieodpowiedzialnym i destabilizującym działaniem". "Odłamki wygenerowane przez niebezpieczny rosyjski test ASAT sprawił, że astronauci i kosmonauci na ISS dla bezpieczeństwa przeprowadzili procedury awaryjne. To nie do pomyślenia, by Rosja spowodowała zagrożenie nie tylko dla międzynarodowych partnerów, astronautów na ISS, ale także własnych kosmonautów" - stwierdził w oświadczeniu.
Według niego, ryzyko dla astronautów jest teraz cztery razy większe niż zazwyczaj - i to tylko, gdy weźmie się pod uwagę większe pozostałości po rozbitym satelicie. Tymczasem także te mniejsze, niewykrywalne, także mogą spowodować poważne zniszczenia, jeśli "uderzą w odpowiednie miejsce" - powiedział Nelson agencji Associated Press.
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, orbituje około 400 kilometrów nad Ziemią. Przechodzi przez chmurę odłamków lub obok niej co 90 minut. Załoga ISS schowała się w kapsułach tylko na dwa takie przejścia. NASA będzie monitorować sytuację.
Amerykańskie władze oraz przedstawiciele armii podkreślają, że zagrożenie, jakie spowodował test Rosji, będzie odczuwalne nawet przez lata. Zderzenia poruszających się na orbicie odłamków mogą spowodować reakcję łańcuchową i zagrozić satelitom, w tym militarnym, różnych państw. Wymagać to będzie dokładnego monitoringu i przeprowadzania manewrów unikających. Tego typu testy są rzadkie, ale zawsze budzą duże emocje. W ubiegłym roku Rosja miała przeprowadzić ich trzy.