Elon Musk 14 marca kupił 9,2 proc. akcji Twittera. Tym samym stał się największym udziałowcem w firmie. Informację tę podano dopiero w kwietniu. Tuż po tym wycena firmy wzrosła o 28 proc. Nastroje nieco się już ochłodziły, ale akcje Twittera i tak są znacznie droższe, niż przed inwestycją Muska. Z poziomu 39 dolarów skoczyły do 50 dolarów, by w ostatnich dniach się ustabilizować. W poniedziałek rano za akcje Twittera trzeba było zapłacić 46,23 dolarów.
Początkowo miliarder miał wejść do zarządu, którego kadencja kończy się w 2024 roku. W sobotę rano dyrektor generalny firmy Parag Agrawal przekazał, że Elon Musk zdecydował się jednak nie obejmować tej funkcji.
Elon miał być ogłoszony członkiem zarządu 9 kwietnia. Rankiem tego dnia Elon poinformował, że jednak nie dołączy do zarządu. Wierzę, że to najlepsze rozwiązanie. Cenimy i zawsze będziemy cenić wkład, który udziałowcy wnoszą do firmy, niezależnie do tego czy zasiadają w zarządzie, czy nie
- napisał na Twitterze Agrawal.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Decyzja ta mogła mieć wpływ na spadek akcji Twittera o 2 dolary w poniedziałkowym otwarciu. Sytuacja szybko się jednak unormowała.
Już po zakupie akcji Twittera, ale jeszcze przed ogłoszeniem transakcji, Elon Musk zorganizował na portalu ankietę. Zadał pytanie "Czy Twitter spełnia zasadę wolności słowa?", podkreślając, że wyniki głosowania będą miały istotne konsekwencje. Większość głosujących wybrała opcję "nie", a Musk, znów prowokacyjne, zapytał, "czy potrzebna jest nowa platforma?".
Jego rezygnacja z miejsca w zarządzie oznacza, że nie będzie mógł już tak bezpośrednio wpływać na politykę Twittera. Dwa dni po ankiecie na temat wolności słowa na Twitterze, Musk dostał pytanie, czy zamierza założyć nowy portal społecznościowy. Miliarder odpowiedział, że "poważnie nad tym myśli".