Elon Musk tworzy wokół siebie aurę innowatora, Thomasa Edisona współczesnych czasów, który jawi się jako utalentowany showman. Podobieństw między nimi można znaleźć więcej, bo obaj mają niechlubną historię nieczystych zagrywek biznesowych czy pogwałcania praw pracowniczych.
Niestety w ostatnim czasie pojawił się między nimi kolejny punkt zbieżności. Edison był zaangażowany w rażenie prądem i w konsekwencji śmierć psów, kotów, cielaków, koni, a nawet słonia. Miała to być bardziej humanitarna metoda eutanazji. Takie postawienie sprawy doskonale pokazuje problemy z eksperymentami na zwierzętach, które 120 lat później niespecjalnie zmieniły swoją naturę.
Neuralink, firma należąca do Elona Muska, tworzy piękne wizje leczenia z pomocą chipów w mózgu wielu chorób neurologicznych czy paraliżów. Oprócz tego niedługo będziemy mogli posłuchać muzyki wprost z wnętrza głowy, bez słuchawek - reklamował wynalazek Elon Musk, jak gdyby leczenie poważnych chorób nie było wystarczające. Chipy wszczepiono najpierw świni, a potem makakom, aby mogły myślami sterować paletkami w klasycznej grze Pong.
Te elektryzujące nagrania makaków grających w Ponga mają tragiczny koniec. 15 z 24 małp zmarło z powodu krwotoków wewnętrznych w mózgu w trakcie eksperymentu lub zostało poddanych eutanazji już po "badaniach". Physician Committee for Responsible Medicine (PCRM) złożyło skargę na pogwałcenie prawa federalnego przez Uniwersytet Kalifornijski w Davis, gdzie prowadzono eksperymenty. PCRM w 600-stronnicowym raporcie zarzuca badaczom m.in., że nie zapewnili makakom odpowiedniej opieki weterynaryjnej.
Do śmierci, po ciężkim cierpieniu, 15 spośród 24 makaków -niebywałe 63 proc. śmiertelności przed zakończeniem eksperymentu - doszło z powodu karygodnego, kryminalnego niedbalstwa eksperymentatorów. Jest to tysięczny przykład przeważającej w biomedycynie obojętności, amoralności i nonszalanckiej postawy do bezbronnych ofiar eksperymentów
- skomentował sytuację dla Gazety.pl prof. Andrzej Elżanowski.
Elon Musk mógłby być liderem w kształtowaniu trendów. Mógłby, ale nie jest, bo nadal tkwi w ponurej przeszłości, modelu "biznesowym", w przekonaniu, że można wykorzystywać, eksploatować i zabijać zwierzęta. Wykorzystywanie zwierząt do badań nie ma nic wspólnego z nowoczesnością, innowacyjnością i postępem
- powiedziała dla Gazety.pl doktora Sylwia Spurek, radczyni prawna, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, obecnie posłanka do Parlamentu Europejskiego.
Autorzy skargi z PCRM uważają, że śmierć makaków nie była konieczna, gdyby tylko zachowano należytą staranność i troskę o zwierzęta. U makaków po eksperymentach wystąpiła autoagresja i samookaleczanie się, w tym odgryzanie palców u stóp i dłoni.
Neuralink nie zaprzeczyło i tytułem usprawiedliwienia oświadczyło, że do eksperymentów - ze względu na wczesny etap rozwoju technologii - wybrano zwierzęta skierowane do terminalnych (śmiertelnych) procedur.
Po zmarnowanym życiu w klatkach niektóre makaki zostały łaskawie uśmiercone po ostatniej anestezji... Na innych na pewno powtarzano procedury, ale trudno to udowodnić, bo uniwersytet zataił numery zwierząt. Zamęczanie już chorych zwierząt jest praktyką horrendalną, która jest niedopuszczalna w prawie europejskim
- gorzko skomentował badania prof. Elżanowski.
Skompromitowali się niedbalstwem wynikającym z czysto przedmiotowego traktowania małp o wrażliwości w pełni porównywalnej z ludzką. Nawet niektórzy naziści (przynajmniej Eichmann, jak to pokazała Hannah Arendt) lepiej traktowali ofiary swoich eksperymentów
- dodał ekspert.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
Bioetyk stwierdził ponadto, że eksperymenty Neuralink nie były w ogóle koniecznie. Etyka utylitaryzmu dopuszcza nawet bolesne doświadczenia na zwierzętach, ale tylko jako ostateczność po wyczerpaniu wszystkich innych środków - tłumaczy.
W tym przypadku trudno jednak mówić o stosowaniu się do jakiejkolwiek etyki wobec porażającego braku troski o wykorzystywane zwierzęta. To jest główny i najbardziej palący problem tych i większości innych doświadczeń na zwierzętach
- ocenia prof. Elżanowski. I dodaje, że nie jest to odosobniony przypadek.
Historia, zaczynając od Galena po wiek XX (m.in. w USA), oraz obecne postępowanie ze zwierzętami w Chinach - do których zjeżdżają się pozbawieni skrupułów eksperymentatorzy z Zachodu - pokazuje, że my jako ludzie jesteśmy zdolni do wszystkiego, np. otwierania makakowi czaszki na żywca
- mówi prof. Elżanowski.
Dr. Sylwia Spurek w "Piątce dla zwierząt" zaproponowała rok 2030 jako datę odejścia od wykorzystywania zwierząt w testach i edukacji. - To realny termin. Musimy jedynie przekierować środki z prowadzonych obecnie nic niewnoszących testów na zwierzętach do badań nad alternatywami i zainwestować w ich rozwój - mówi europosłanka.
Rocznie w Unii Europejskiej do testów wykorzystywanych jest 10 milionów zwierząt. Zadajmy sobie pytanie, co konkretnie z tego wynika dla ludzi, dla gospodarki, dla naszej przyszłości
- pyta dr. Sylwia Spurek.
Prof. Elżanowski uważa, że eksperymenty zarówno na ludziach, jak i na zwierzętach w pewnym zakresie są i będą przydatne. Sprzeciwia się jednak propagandzie biomedycznej i masowemu używaniu sformułowania "konieczność". Jak tłumaczy, konieczność jest ograniczona w czasie, co oznacza, że w przyszłości, np. dzięki rozwojowi technologii, konieczność przeprowadzania drastycznych badań może zniknąć. Zatem przy dobrej woli - której niestety brakuje - można by ograniczyć użycie najdrastyczniejszych procedur.
Prof. Elżanowski ostro mówi też o "armii biomedycznych eksperymentatorów, którzy zbudowali sobie komfortowy i elitarny byt na przerabianiu zwierząt na publikacje". I dodaje, że dziesiątki tysięcy takich publikacji w drugo- i trzeciorzędnych periodykach przynosi znikome lub nawet zerowe korzyści.
Pod pozorem poszukiwania terapii dla ludzi przez ostatnie 50 lat eksperymentatorzy zamęczyli na próżno setki milionów zwierząt, ponieważ większość badań biomedycznych prowadzona była jawnie bez sensu lub wadliwie. Czy wręcz nonszalancko - bo przecież "myszy nas nie pozwą", jak zażartował jeden z byłych dyrektorów amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia
- komentuje prof. Elżanowski.
Inny problem w tej sferze to testy produktów leczniczych na zwierzętach. Te są prowadzone rutynowo i masowo, bez uzasadnienia potrzeby wprowadzenia na rynek nowych produktów. - Dla celów komercyjnych zawieszona jest nawet ta ułomna etyka przyjęta dla naukowych badań na zwierzętach - ocenia bioetyk.
Obecny stan badań na zwierzętach jest zdaniem prof. Elżanowskiego niedopuszczalny i nie usprawiedliwia go "żadna świecka, naukowo informowana etyka". - Pozwalamy przeprowadzać nawet bolesne eksperymenty bez znieczulenia, jeżeli jest to uznane za niezbędne do osiągnięcia celu doświadczenia, który zostanie uznany za dostatecznie ważny - wyjaśnia bioetyk.
Jako "megaabsurd" określa ponadto sytuację, w której ludzie odmawiają zwierzętom - również ssakom i wykazującym podobną podmiotowość ptakom - elementarnych praw do niebycia zabijanym i dręczonym, bo przecież podstawowe prawa człowieka mają gwarantować spełnianie tych samych potrzeb z podstawy piramidy Maslowa, które mają również te zwierzęta.
Bioetyk tłumaczy, że przyznanie zwierzętom praw wynikających z ich rzeczywistych, naukowo udokumentowanych interesów nie dopuszcza zadawania im cierpień i zabijania w naszym interesie. Korzyści z tego są niegodziwymi zyskami - przytacza tu słowa Toma Reagana, amerykańskiego filozofa specjalizującego się w teorii praw zwierząt.
- Natomiast utylitaryzm dopuszcza co do zasady doświadczenia na zwierzętach, ale wybitny przedstawiciel tej etyki Raymond G. Frey podkreśla, że z zasady należy być przeciwko, a nie faworyzować użycie zwierząt w badaniach. Wymusiłoby to na badaczach rutynę dogłębnego uzasadniania korzystania ze zwierząt - wyjaśnia bioetyk.
Sam prof. Elżanowski uważa, że dla zachowania choćby pozorów etycznego traktowania zwierząt potrzeba zmiany zasad. Jednocześnie jednak, nowe przepisy nie powinny całkowicie wykluczać możliwości prowadzenia badań. Minimum etyczne, jakie możemy zrobić, to narzucenie kontraktu moralnego, który zobowiązywałby do rekompensaty krzywd wyrządzanych zwierzętom. Zdaniem bioetyka nawet tak minimalistyczne podejście dramatycznie ograniczyłoby "przemysł przerabiania zwierząt na publikacje".
Same regulacje prawne nie są wystarczające, gdy wśród badaczy brakuje dobrej woli i "kultury troski" o wykorzystywane zwierzęta.
Prawdziwe innowacje to nowe technologie, a nie zabijanie zwierząt. Istnieją już alternatywy wobec testów na zwierzętach, ale nadal większość naukowców kurczowo trzyma się rozwiązań, które są finansowane z naszych podatków i nie są ani etyczne, ani skuteczne
- mówi dr. Spurek. Zastąpienie zwierząt ma jednak swoje ograniczenia.
Na przykład systemy oparte na trójwymiarowych hodowlach in vitro tkanek połączonych mikrofluidyką i sterowanych komputerowo (tzw. organs on chips). Ich kombinacje mogą modelować zależności między wszystkimi narządami, a więc niemal cały organizm człowieka. Są one znacznie lepsze niż zwierzęta do testów działania substancji - tłumaczy prof. Elżanowski. Takie modele są oparte jednak na dostępnej nam wiedzy o danym organizmie, więc rzadko prowadzą do odkrycia nieznanych wcześniej zjawisk. W związku z tym mają ograniczone zastosowanie w tzw. badaniach podstawowych. Ponadto są dużo droższe niż badania na zwierzętach, co często jest, choć nie powinno być, argumentem podczas wyboru procedur.
Zdaniem prof. Elżanowskiego to podejście może zmienić odpowiednio silna presja społeczna. - W rzeczywistości dalej prowadzone są na masową skalę niekonieczne, czasem nawet frywolne eksperymenty np. z ingerencją w mózg po otwarciu czaszki, czyli kraniotomii, mimo zawrotnego postępu technik obrazowania mózgu, który umożliwia radykalne złagodzenie eksperymentów neurobiologicznych. Przodujący w tej dziedzinie Instytut Biologii Doświadczalnej im M. Nenckiego PAN nie zdobył się na zakup aparatury do niskoinwazyjnego obrazowania - podaje inny przykład prof. Elżanowski.
Ta sytuacja to plama na wizerunku Muska. To właśnie on mógłby wykorzystać swoje pieniądze, zasoby i możliwości do rozwoju alternatywnych, etycznych, skutecznych narzędzi badawczych. Dzisiaj ludzkość i nauka bardziej potrzebują takich narzędzi niż lotów w kosmos
- podsumowuje dr. Sylwia Spurek.
Technooptymizm i czekanie na rozwój technologii nie rozwiązuje jednak problemów, które są tu i teraz. Dlatego też zdaniem prof. Elżanowskiego równie ważne są zaróno zmiany proceduralne, jak i złagodzenie doświadczeń (w polskich aktach prawnych przetłumaczone myląco na udoskonalenie). Polega ono nie tylko na łagodzeniu stosowanych procedur, ale przede wszystkim na wyborze najłagodniejszych z nich - tłumaczy ekspert.
Jako inny przykład radykalnego złagodzenia prof. Elżanowski podaje metody ex vivo, w których pobiera się narząd z jednego lub kilku zwierząt. Te są w tym celu uśmiercane, ale przynajmniej oszczędza się im cierpienia i dręczenia, którego dziesiątki, setki a czasem tysiące zwierząt doświadczają podczas, nomen omen, doświadczeń.
Jak bumerang wraca jednak problem podejścia naukowców. Prof. Elżanowski uważa, że w Polsce metody alternatywne traktuje się jako utrudnianie badań, a wybór procedury - jako najważniejszy aspekt łagodzenia - jest powszechnie lekceważony, również przez lokalne komisje etyczne. I dodaje, że Polskie Towarzystwo Nauk o Zwierzętach Laboratoryjnych (PolLASA), które prowadzi obowiązkowe (i dochodowe) szkolenia eksperymentatorów, uczy ich głównie tego, jak uniknąć konfliktu z prawem robiąc wszystko mniej więcej tak, jak dotychczas.