iPhone'a naładujesz szybko tylko kablem USB-C od Apple? To byłby skok na kasę

Tegoroczne iPhone'y mają zostać wyposażone w port USB-C. Do zmiany standardu ładowania Apple zmusiły nowe unijne przepisy. Okazuje się jednak, że gigant z Cupertino wciąż ma asa w rękawie, a jest nim tajemniczy certyfikat.

W październiku ubiegłego roku Parlament Europejski zatwierdził przepisy, na mocy których począwszy od jesieni 2024 roku wspólnym i jedynym portem ładowania dla wszystkich urządzeń mobilnych sprzedawanych na terenie Unii Europejskiej będzie USB-C.

Zobacz wideo iPhone'a i MacBooka zna każdy. Ale są takie sprzęty, o których Apple nie chce pamiętać [TOPtech]

Z tej decyzji najbardziej niezadowolone jest Apple. Choć wielu producentów smartfonów już dawno dobrowolnie przerzuciło się na USB-C, to jednak iPhone’y – w tym najnowsze modele - wciąż korzystają ze złącza Lightning.

Gdy nowe przepisy wejdą w życie, to brak zmiany standardu ładowania będzie dla amerykańskiej firmy niemal jednoznaczny z - przynajmniej częściowym - wycofaniem się z unijnego rynku, na co nawet taki gigant jak Apple nie może sobie pozwolić.

Sygnały wskazujące na to, że firma mięknie w sprawie jednej ładowarki, pojawiają się już od jakiegoś czasu. Wielu branżowych ekspertów prognozuje, że iPhone 15, który swoją premierę będzie mieć jesienią 2023 roku, zostanie wyposażony w port USB-C.

Apple zmusi nas do korzystania z drogich kabli USB-C. Chodzi o specjalny certyfikat

Okazuje się jednak, że Apple może mieć swój plan na to, aby - pomimo zmiany standardu ładowania - utrzymać kontrolę nad rynkiem ładowarek oraz innych akcesoriów dla Apple.

Jak donosi ShrimpApplePro, jedno najlepiej poinformowanych źródeł w tematach dotyczących firmy z Cupertino, Apple miał już zlecić tajwańskiemu koncernowi Foxconn rozpoczęcie produkcji akcesoriów działających w oparciu o złącze USB-C. Chodzi m.in. o słuchawki EarPods oraz kable do ładowania iPhone'ów. Wszystkie te urządzenia mają zostać wyposażone w certyfikat MFi (Mad For iPhone).

Tylko kable wyposażone w ów certyfikat miałyby gwarantować szybkie ładowanie urządzenia, a także szybki transfer danych. To z kolei miałoby zniechęcić użytkowników iPhone'a do korzystanie z "nieoryginalnych" akcesoriów pozbawionych certyfikacji MFi.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że jak na razie Apple nie potwierdził tych doniesień. Ba, firma wciąż nie zajęła jednoznacznego stanowiska w kwestii obecności USB-C w iPhone'ach, choć Greg Joswiak, wiceprezes Apple, w październiku ub. roku potwierdził, że Apple dostosuje się do unijnych przepisów.

Inni producenci wcale nie są lepsi

Choć Apple ma na koncie sporo grzechów związanych z antykonsumenckimi praktykami, to jednak inni wcale nie są pod tym względem lepsi. Realme, Xiaomi, OPPO, a także szereg innych producentów również stosuje certyfikowane kable i ładowarki, które gwarantują szybsze ładowanie ich urządzeń.

Posłuchaj podcastu
Więcej o: