Nie jest tajemnicą, że Chiny w mniej lub bardziej widoczny sposób starają się wpływać na społeczeństwa Zachodu, a przede wszystkim na naszą percepcję działań prowadzonych przez władze Państwa Środka. Jednym z najprostszych środków do osiągnięcia tego celu są media społecznościowe - i to nie tylko te co do zasady chińskie.
Firma Meta opublikowała właśnie raport, w którym ujawnia jedną z największych akcji propagandowych prowadzonych przez chińskie władze na platformach Facebook i Instagram. W jej ramach tysiące kont w skoordynowany sposób rozsiewało chińską narrację dotyczącą choćby takich tematów, jak prześladowanie mniejszości ujgurskiej w Sinciangu.
Siatka trolli rozsiewała także fake newsy obarczające rząd Stanów Zjednoczonych winą za wywołanie pandemii COVID-19. Fałszywe konta podszywały się pod media ("Washington Times") i rządowych oficjeli - w tym m.in. polskie i ukraińskie władze, niemiecką policję czy też francuskie MSZ.
Grupa, którą Meta ochrzciła nazwą "Spamouflage", została po raz pierwszy zidentyfikowana w 2019 r. i ma być bezpośrednio związana chińskimi organami ścigania. Jak poinformował amerykański koncern, w sumie z platform Facebook i Instagram usunięto ponad 8500 kont.
W kampanii propagandowej chińskich władz wykorzystano również inne platformy społecznościowe i strony internetowe - w tym TikToka, X (dawniej Twitter), LiverJouranal czy tez Blogspot.
Gdy weźmiemy pod uwagę skalę naszych działań, można stwierdzić, że była to największa tajna kampania, z jaką kiedykolwiek mieliśmy do czynienia
- podkreślił Ben Nimmo, szef zespołu Meta badającego zagrożenia, cytowany przez "Forbesa".
Meta rozbiła chińską siatkę trolli na Facebooku i Instagramie
Co ciekawe, choć działania chińskiej propagandy prowadzone były na niespotykaną wcześniej skalę, to jednak - zdaniem Bena NImmo - akcja okazała się mało skuteczna. Stworzone przez internetowe trolle konta obserwowane były co prawda przez ponad 560 tysięcy użytkowników, ale były to przede wszystkim... inne fałszywe konta. - Nie ma nic, co by sugerowało, że gdziekolwiek w internecie ta operacja pozyskała jakiś rodzaj publiki - podkreślił Ben Nimmo.