Temperatura mórz i oceanów wzrasta coraz szybciej, podobnie jak ich poziom, ostrzegają autorzy raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC). Raport przygotowany przez ponad stu naukowców z 36 krajów opiera się na siedmiu tysiącach badań naukowych, a koncentruje na wpływie globalnego ocieplenia na morza i oceany oraz lodowce, lądolody i wieczną zmarzlinę.
Przyjmując nawet optymistycznie, że emisja gazów cieplarnianych zostanie wyraźnie zredukowana, około połowy tego stulecia nadmorskie metropolie i małe państwa wyspiarskie będą padały ofiarami ekstremalnych powodzi – każdego roku. Dotychczas takie katastrofalne powodzie zdarzały się najwyżej raz na sto lat.
„Chociaż wydaje się, że oceany i kriosfera (zamarznięte regiony ziemi, w tym lodowce, lądolody i wieczna zmarzlina) są daleko od większości ludzi, odgrywają ważną rolę w życiu każdego z nas”, mówi Lijing Cheng, oceanografka Chińskiej Akademii Nauk i jedna z głównych autorek raportu. Obydwa te ogromne systemy: morza i oceany oraz kriosfera zmieniają się i to dość szybko, co już dziś niesie ze sobą poważne następstwa dla ludzi.
– Wzrost temperatury mórz i oceanów podwoił się od 1993 roku, a topnienie lodu na Grenlandii i na Antarktydzie dalej przyspiesza podnoszenie się poziomu wód w morzach i oceanach.
– Według scenariuszy zakładających wysokie emisje CO2, poziom wód wzrośnie do końca obecnego stulecia o 0,84 m, czyli 10 cm więcej niż dotychczas zakładano. Zredukowanie emisji gazów cieplarnianych może zmniejszyć ten wzrost o połowę.
– Podwyższenie temperatury wody w morzach i oceanach kryje w sobie „bardzo poważne” skutki dla przyrody i nadmorskich ekosystemów. Także w wypadku, gdy globalne ocieplenie będzie ograniczone do 1,5 st. C.
– Skoordynowane dopasowywanie się do sytuacji musi iść w parze z „pilną i ambitną” redukcją emisji CO2, jeżeli chcemy uniknąć najgorszych skutków zmian klimatycznych.
Mniej więcej jeden człowiek na dziesięciu żyje w regionie położonym nie więcej niż 10 metrów nad poziomem morza – i już dzisiaj mieszkańcy obszarów nadmorskich są dotknięci bardziej gwałtownymi sztormami i powodziami, niż ich rodzice i dziadkowie.
Niektórzy z autorów raportu ostrzegają w wywiadach, że globalne ocieplenie będzie coraz silniej odczuwane także w głębi lądu, ponieważ zmniejszają się zapasy żywności, a mieszkańcy nadmorskich regionów są zmuszeni do opuszczenia domów. Jak wynika z raportu, wyższy poziom wód w morzach i oceanach prowadzi do silniejszych sztormów i coraz większego zasolenia wód, na przykład w delcie Mekongu. W efekcie mogą się zmniejszyć plony, co skutkuje podwyższeniem cen żywności zarówno w głębi kraju, jak i na innych kontynentach. Jednocześnie rozmrażająca się wieczna zmarzlina w Arktyce i na Syberii powoduje, że do atmosfery przedostaje się coraz więcej metanu i dwutlenku węgla. Efektem jest dalsze przyspieszanie globalnego ocieplenia. Grozi zatem niebezpieczny efekt sprzężenia zwrotnego.
W łańcuchu Hindukuszu, którego rzeki żywią blisko 2 mld ludzi, kompletnie stopnieje prawdopodobnie jedna trzecia lodu, kiedy dzisiejsze dzieci będą dziadkami.
Słodka woda z topniejących lodowców spływa do oceanów, z dramatycznymi skutkami dla nadbrzeżnych państw i wysp. W chwili natomiast gdy lodowce znikną, zabraknie także źródła zasilania w wodę rzek, przez co zaczną wysychać i na obszarach położonych w dół rzeki grozi susza.
„Woda jest łączącym elementem”, tłumaczy Zita Sebesvari z Uniwersytetu ONZ (United Nations University), jedna z autorek raportu, której specjalizacją jest wpływ zwiększającego się poziomu wód na wybrzeża i wyspy. „Nastąpi przemieszczenie się wód w ogromnym wymiarze, z zamarzniętej części naszej planety do mórz i oceanów. Po obydwu stronach powoduje to problemy”, dodaje Sebesvari.
Morza i oceany, które wchłonęły większość nadwyżki ciepła powstałego wskutek globalnego ocieplenia, reagują wolno na zmiany klimatu. Oznacza to, że morza będą ocieplały także wcześniej wyemitowane gazy cieplarniane, nawet w chwili, gdybyśmy już dzisiaj mieli przestać spalać kopalniane nośniki energii i karczować lasy.
„Ponieważ nie możemy przywrócić klimatu do jego pierwotnego stanu, musimy się dopasować", uważa Hans-Otto Pörtner, klimatolog z Centrum Helmholtza ds. Badań Polarno-Morskich i współprzewodniczący grupy roboczej koordynującej przygotowanie raportu. „Nie możemy dłużej czekać” – ostrzega niemiecki naukowiec.
Miasta i państwa nadmorskie oraz wyspiarskie zaczęły się przystosowywać do coraz groźniejszej konfrontacji z siłami przyrody. Megamiasta, takie jak Dżakarta i Szanghaj, zbudowały ogromne mury, które mają chronić ludzi przed wzrastającym poziomem morza i sztormowymi powodziami. Słabo zaludnione państwa wyspiarskie, takie jak Fidżi, przesiedlają całe osady. Ludzie opuszczają swoje domy w ramach tzw. „kontrolowanego wycofywania się”.
Małe państwa wyspiarskie i nisko położone wyspy są szczególnie zagrożone, ponieważ brakuje im środków do ochrony przed coraz bardziej realnym zagrożeniem. „Jakiekolwiek znajdą rozwiązanie, musi ono być realizowane we współpracy z globalną społecznością”, zaznacza Helene Jacot Des Combes z Fidżi, ekspertka ds. zabezpieczenia przed katastrofami na Uniwersytecie Południowego Pacyfiku (USP).
Raport IPCC podkreśla znaczenie naturalnych barier ochronnych, jakimi są np. lasy mangrowe czy mokradła. Ale wobec dalszego wzrostu emisji gazów cieplarnianych, „także przystosowywanie się ma granice”, ostrzega profesor geografii Matthias Garschagen z Uniwersytetu Ludwiga Maximiliana w Monachium.
Każdy metr wzrostu poziomu mórz zwiększa koszty zabezpieczania wybrzeża, jednocześnie na małych wyspach kurczy się przestrzeń życiowa. „Modele pokazują, że szansa na skuteczne przystosowanie się istnieje tylko w przypadku scenariuszy przewidujących niską emisję gazów cieplarnianych”, dodaje Garschagen.
Naukowcy IPCC podkreślają, że najbardziej dotknięci zmianami oceanów i kriosfery są ci, którzy ponoszą najmniej odpowiedzialności za zmiany klimatu. Topnienie lodów w górach i w Arktyce wywiera negatywny wpływ na zdrowie żyjących tam ludzi, także na zapewnienie sobie przez nich bytu. W coraz większym stopniu będą oni też narażeni na ryzyko katastrof spowodowanych powodziami czy lawinami.
Zakwaszanie wód oceanicznych (spowodowane absorbowaniem CO2) może doprowadzić do zmniejszenia się rybostanów i grozić głodem milionom ludzi – wielu z nich już dzisiaj ledwo jest w stanie się wyżywić. Ryby stanowią 17 proc. spożywanego przez nas białka pochodzenia zwierzęcego, podaje Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO).