>>> Zobacz także: Globalne ocieplenie. "Pogoda zwariowała nie bez powodu. Mamy kryzys klimatyczny"
Warto bez emocji i na chłodno przeanalizować co wydarzyło się w nocy z czwartku na piątek w Brukseli. Na stole został położony ambitny plan transformacji europejskiej energetyki i przemysłu zgodny z oczekiwaniami Systemu ONZ i zapowiedziany przez Ursulę von der Leyen dwa tygodnie temu podczas otwarcia Szczytu Klimatycznego ONZ (COP 25) w Madrycie.
Jeśli UE wdroży zapowiedziane w dokumencie cele redukcyjne i oprze źródła energii dla Europy na czystych źródłach, to historycy przyszłości nazwą Nowy Zielony Ład, dokumentem przełomowym a System ONZ będzie mógł odnotować ważny sukces na mapie negocjacji klimatycznych.
W gronie 195 krajów które przyjęły w 2015 roku Porozumienia Paryskie, pojawi się przykład ambitnego podejścia Wspólnoty Europejskiej i tworzących tę wspólnotę krajów. Dla ONZ to ważny element w globalnej układance, także dlatego że mówimy o krajach uprzemysłowionych o wysokim wskaźniku emisji gazów cieplarnianych, które wg. danych Eurostatu za 2018 rok obniżyły o 2,5 proc. emisję CO2.
Warto też dopowiedzieć kto jest głównym adresatem Nowego Zielonego Ładu. Za blisko 72 proc. emisji CO2 w UE odpowiada siedem państw, z Niemcami jako liderem. Trzecie miejsce na podium zajmuje Polska.
Gospodarka niemiecka wyemitowała do atmosfery ponad 22 proc. CO2 całej UE i jest absolutnym liderem.
Za Polską są odpowiednio Francja i Włochy z udziałem 10 proc. oraz Hiszpania z udziałem 7,7 proc. To te kraje będą twardo negocjować środki na transformację energetyczną, by wykroić dla siebie jak najwięcej z zapowiedzianych 100 miliardów Euro.
Do wdrożenia Nowego Zielonego Ładu prowadzi kręta i wyboista droga. Na dziś Polska zgłosiła taktyczne weto, ale co do kierunków i idei dokument poparła.
Wbrew uproszczonym opiniom obserwujemy historyczny zwrot Polski w kierunku zielonej energii. To drugie podejście po okresie reform Premiera Jerzego Buzka i Wicepremiera i Ministra Gospodarki Janusza Steinhoffa. Temat podziału środków ma powrócić na szczycie szefów państw i rządów UE w czerwcu 2020 roku. Czeka nas 6 miesięcy batalii o kształt propozycji dla Polski i w efekcie uzyskamy odpowiedź jaki będzie kierunek historycznego zwrotu i tempa odejścia od węgla.
Negocjacje już trwają. Przykładem sukcesu polskich negocjatorów jest wyłączenie z tekstu dokumentu, w kluczowym jego fragmencie, który mówił o uruchomieniu 100 mld euro na transformację europejskiej gospodarki, łącznika nawiązującego do wieloletnich ram finansowych. Oznacza to, że bez ostatecznej zgody Polski na cel neutralności klimatycznej w 2050 roku nie będzie porozumienia ws. wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027.
Kolejny ważny element negocjacji to mechanizm sprawiedliwej transformacji. Na dziś wiemy że będzie wart 100 miliardów euro ale przeciąganie liny będzie dotyczyło samej konstrukcji mechanizmu i na co zostaną wydane środki.
Taktycznie Polska ustawiła się w tych negocjacjach mądrze. Co prawda jest pod ostrzałem jako jedyny kraj, który sprzeciwił się na szczycie Rady Europejskiej, ale dzięki temu Polska zaznaczyła że ma ochotę na lwią część środków. Warto przypomnieć że jeszcze przed Szczytem opuściła Polskę Estonia a na szczycie zrobiły to Czechy i Węgry popierając neutralność klimatyczną do 2050. Polska została sama, ale w ten sposób polski rząd uzyskał wpływ na kształt budżetu europejskiego, w ramach którego nawet jedna czwarta środków może być kierowana na cele klimatyczne.
To patrząc od strony pozytywnej szansa na dodatkowy impuls dla transformacji energetycznej w Polsce, która przez wieloletnie zapóźnienia reform (w szczególności w górnictwie i energetyce) będzie bolesna. Stanowisko negocjacyjne rządu polskiego wychodzi też naprzeciw związkom zawodowym. Warto przypomnieć że NSZZ Solidarność uznała cel neutralności klimatycznej za „katastrofę gospodarczą dla Polski”. Tymczasem nowy zielony ład jest Polską szansą rozwojową. To taki plan Marshalla dla polskiej energetyki. Ważne żeby tym razem z niego mądrze skorzystać.
Dyskusje nad mechanizmem sprawiedliwej transformacji będą się toczyć z udziałem Polaków, grających rolę języczka u wagi w razie sporu o podział środków. W szczególności chodzi o dopuszczenie do finansowania projektów gazowych i atomowych i o czas na ich wdrożenie po 2027 roku, kiedy zakończy się negocjowany właśnie budżet UE. 2027 to także horyzont dla samego mechanizmu sprawiedliwej transformacji, ale wiadomo że uruchomione w jego ramach projekty będą wdrażane znacznie dłużej i ich oddziaływanie będzie mierzone w perspektywie 2050 roku.
Żeby Polska wynegocjowała korzystny dla siebie scenariusz podziału środków potrzebuje dwóch elementów. Sprawnego zespołu negocjacyjnego i jednego ośrodka decyzyjnego. W mojej ocenie powinien to być Minister ds. Klimatu, który prowadzi negocjacje i wykorzystuje sieć kontaktów uzyskanych podczas Prezydencji Szczytu Klimatycznego ONZ (COP24) w Katowicach.
Drugi element to sprawny aparat administracyjny wdrażający uzgodnioną ponad podziałami politycznymi długookresową strategię dekarbonizacji energetyki oraz gospodarki. Trzeba wypracować nowe podejście, z wykorzystaniem Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku i Krajowego Planu na Rzecz Energii i Klimatu. Kluczowe jest włączenie do rozmów wszystkich środowisk, od głosu młodego pokolenia na czele z Młodzieżowymi Strajkami Klimatycznymi i ich postulatami, kończąc na naukowcach którzy od dziesięcioleci analizują zagrożenia dla Polski wynikające z kryzysu klimatycznego.
Niewsłuchanie się w głosy zazwyczaj pomijanie w dyskusji politycznej będzie wielkim błędem. Szansa rozwojowa, jaka stoi przed nami na bazie nowego zielonego ładu, może być kamieniem węgielnym pod konsensus wszystkich środowisk wokół mądrej i śmiało nakreślonej transformacji polskiej gospodarki w kierunku, o który apeluje od 25 lat System ONZ. Nie mamy planety B i nie mamy czasu. Jak powiedział 2 grudnia Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres na otwarciu Szczytu Klimatycznego ONZ (COP25) w Madrycie: "Musimy zakończyć naszą wojnę przeciwko planecie".
Czytaj też: Macron: "Jeśli Polska odmówi neutralności klimatycznej, straci pieniądze". Chodzi o miliardy euro
Autorem tekstu jest Kamil Wyszkowski, Dyrektor Generalny UN Global Compact w Polsce.Od 2002 roku pracownik Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wykładowca na takich uczelniach jak: Central European University w Bukareszcie, Katolicki Uniwersytet Lwowski, Szkoła Główna Handlowa, Akademia Leona Koźmińskiego, Collegium Civitas, SWPS, Instytut Dyplomacji im. Ignacego Paderewskiego przy MSZ oraz Uniwersytet Warszawski. Ekspert w zakresie polityk ONZ i UE. Jest stałym komentatorem w TVN 24 Biznes i Świat, POLSAT oraz Radiu TOK FM. Śródtytuły pochodzą od redakcji.