Zazwyczaj czerwiec oraz maj był czasem, kiedy komarów było najwięcej. Większość wyjść plenerowych nie mogła obyć się bez zabezpieczeń przed tymi natrętnymi owadami. 2020 rok różni się od poprzednich, gdyż komarów jest znacznie mniej niż zwykle.
Jak podaje tvp.info, eksperci wyróżniają kilka powodów mniejszej populacji komarów: bezśnieżna zima, wiosenna susza oraz niski poziom rzek. - W tym roku samice najpopularniejszego gatunku komara, culex pipiens, nie miały gdzie złożyć jaj. Zwykle robią to w płytkich zbiornikach wody stojącej, jak kałuże czy zastoiny wody na polach, powstające z topniejącego śniegu i wczesnowiosennego deszczu. Tych jednak w obecnym roku niemal nie było - tłumaczy w rozmowie z portalem dr Ewa Sady ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Brak komarów na wiosnę nie oznacza jednak, że owadów w tym roku już nie będzie. Komary rozmnażają się i rozwijają bardzo szybko. W ciągu roku pojawia się ich od czterech do nawet siedmiu pokoleń w zależności od sprzyjających warunków. Wiosenna susza zabiła więc tylko ich pierwsze pokolenie.
Eksperci zwracają również uwagę na to, że zupełny brak tych owadów może zachwiać całym ekosystem, gdyż są one pożywieniem dla wielu ptaków.
Wiosenna susza była na tyle poważna, że jej konsekwencje odczuliśmy na własnej skórze. W kwietniu obserwowaliśmy poważne pożary lasów w Biebrzańskim Parku Narodowym. Realnym problemem jest również wzrost ceny owoców i warzyw. Niestety prognozy dotyczące suszy hydrologicznej nie są optymistyczne. Według IMGW będzie się ona pogłębiać. Ostatnie opady deszczu poprawiły sytuację tylko w krótkiej perspektywie. Może ona ulec zmianie dopiero w lipcu, kiedy to opadów deszczu ma być nawet powyżej normy.