O masowym umieraniu słoni w Bostwanie informowaliśmy już w przed kilkoma tygodniami. Wtedy wiadomo było o ok. 170 zwierzętach, które padły z niewyjaśnionych przyczyn. Teraz ta liczba wzrosła do ponad 360 - podaje CNN. Choć władze prowadzą badania, to wciąż nie wiadomo, co było przyczyną śmierci zwierząt.
Według cytowanych przez CNN obrońców przyrody sytuacja jest "katastrofą". Część martwych słoni znaleziono przy zbiornikach wodnych. Inne wyglądają, jakby po prostu nagle padły na ziemię - wynika z opisów. W pobliżu zaobserwowano inne słonie, które zdają się słabe, w tym jednego, który chodził w kółko. Jednak inne osobniki w tym samym obszarze wyglądają na zdrowe.
Na razie nie wydaje się, by to kłusownictwo było ewentualnym motywem zabicia słoni - jeśli było to celowe działanie. Martwe zwierzęta nie były pozbawione ciosów, dla których są zazwyczaj zabijane.
Cytowany przez "Guardiana" dr Niall McCann z organizacji National Park Rescue powiedział, że masowego umierania słoni na taką skalę nie widziano od bardzo dawna. - Poza tymi spowodowanymi suszą nie znam tak dużego przypadku masowego umierania słoni - stwierdził.
Ogólna populacja słoni w Afryce spada z powodu kłusownictwa. Jednak w Botswanie, na której terenie żyje prawie jedna trzecia tych zwierząt na kontynencie, liczba ta wzrosła z 80 tys. osobników pod koniec lat dziewięćdziesiątych do 130 tys. Obecnie to kraj z największa liczbą słoni w Afryce.
W ubiegłym roku prezydent Mokgweetsi Masisi zniósł pięcioletni zakaz polowań na duże zwierzęta, nałożony przez poprzednią głowę państwa Iana Khamę. Sezon polowań w tym roku nie zaczął się jednak z powodu pandemii koronawirusa.
Słoń afrykański jest gatunkiem narażonym na wyginięcie. Przeprowadzony w 2016 roku pan-afrykański spis słoni wykazał, że między 2007 a 2014 rokiem ich liczba na kontynencie spadła o ok. 30 proc - czyli 144 tys. osobników. Słonie są narażone z jednej strony na kłusowników, z drugiej - utratę naturalnych siedlisk.