Najbardziej zaludniony obszar Australii - Nowa Południowa Walia ze stolicą w Sydney, na terenie której mieszka około 8 milionów ludzi, walczy z ogromną powodzią spowodowaną ulewnymi deszczami. Z zagrożonych terenów w środku nocy ewakuowano tysiące osób. Sytuacji nie poprawia fakt, że przez największą tamę w okolicach Sydney zaczęła się przelewać woda, co spowodowało podniesienie się poziomu wód okolicznych rzek.
Rząd federalny, na którego czele stoi premier Scott Morrison, zadeklarował pomoc finansową dla kilkunastu okręgów samorządowych dotkniętych powodzią. Zasiłki dla poszkodowanych mieszkańców to jednorazowa wypłata w wysokości 1000 dolarów na osobę dorosłą oraz 400 dolarów na dziecko. Pieniądze dostaną te rodziny, których domy uległy zniszczeniu lub uszkodzeniu.
Premierka Nowej Południowej Walii Gladys Berejiklian przekazała, że ulewa, która wywołała powódź, była gorsza, niż się spodziewano i w związku z tym mocno ucierpiały zwłaszcza nisko położone obszary północno-zachodniego Sydney. - Wygląda na to, że mamy do czynienia z powodzią stulecia. Wczoraj mieliśmy nadzieję, że będzie to wydarzenie, które ma miejsce raz na 20 lat - powiedziała Berejiklian podczas transmitowanego w telewizji spotkania, informuje Reuters.
W całym Sydney od poniedziałku zamknięte będą szkoły, a mieszkańcy proszeni są o pracę zdalną. Zamknięto bowiem wiele dróg, które zostały zalane przez wodę - donosi "Gazeta Wyborcza". W ciągu ostatnich dwóch dni służby otrzymały około 4 tys. zgłoszeń, z czego 500 miało bezpośredni związek z powodzią. Meteorolodzy przewidują, że ulewne deszcze będą nawiedzać region jeszcze w przyszłym tygodniu.