Pracownicy lotniska na Galapagos odkryli w niedzielę rano przesyłkę zawierającą 185 żółwi. Miały zostać wysłane do miasta Guayaquil [jest to ekwadorski port znajdujący się najbliżej wysp Galapagos - red.]. Rentgenowskie aparaty znajdujące się na lotnisku oraz czujne oko doświadczonego pracownika pozwoliły stwierdzić, że w walizkach, w których zadeklarowano "pamiątki", jest w rzeczywistości coś innego, informowały władze lotniska.
Znajdujące się w walizce żółwie nie miały nawet trzech miesięcy. Skorupa gadów była jeszcze bardzo młoda i niestabilna. Być może dlatego każdy z nich został zapakowany w oddzielną plastikową torebkę. Niestety takiego transportu nie przeżyło dziesięć z przewożonych żółwi.
Na temat przemytu zwierząt głos zabrał Marcelo Mata, ekwadorski minister środowiska, który potępił "zbrodnię przeciwko faunie i dziedzictwu naturalnemu Ekwadorczyków". W sprawie nie aresztowano jeszcze nikogo, ale pracownicy firmy transportowej, którzy odpowiadali ze przelot bagażu, zostali zatrzymani w celu przesłuchania. Marcelo Mata dodał, że sprawca zostanie surowo ukarany. W ekwadorskim prawie za handel dzikimi zwierzętami grozi kara pozbawienia wolności od roku do trzech lat.
Żółw z Galapagos - żółw słoniowy, to największy przedstawiciel żółwi na świecie. Pancerz grzbietowy tego zwierzęcia może osiągnąć nawet 150 centymetrów długości. Największy osobnik tego gatunku mierzył 187 cm długości i ważył ponad 400 kilogramów. W sprzyjających warunkach żółwie te mogą przeżyć nawet 300 lat.
Mimo dożywania długiego wieku, gatunek ten narażony jest na wyginięcie. Problemem jest nielegalny handel. Koszt jednego małego żółwia z Galapagos szacowany jest na prawie 20 tysięcy złotych.